Biuro Johna Myersa

Future Lover

Zapukały i pewnie weszły do środka. xD
-Detektyw Myers?

Granmor

John spojrzał na trzy kobiety i mężczyznę. -Tak? Słucham państwa.

Sahem

Chciałbym zauważyć, że Bree trzymała w ręku butelkę alkoholu owiniętą w chusteczkę.
Stanęła przy Rachel przyglądając się detektywowi.

Future Lover

-Chciałybyśmy coś zgłosić.-Ona kompletnie nie wiedziała jak się za to zabrać.
-Ktoś... Podszywa się pod Patrick'a Hadleya. Pewnie kojarzy pan sprawę tego człowieka.

Granmor

John spojrzał na Rachel. -Kojarzę, Ghostface, muzyk, nie żyje. Ciekawa historia. - spojrzał na butelkę.

Sahem

- Dostaliśmy od niego sms'y - dołączyła się do rozmowy - Ten ktoś dobrze nas zna - kontynuowała - A także szpieguje - wyciągnęła swój telefon - Proszę spojrzeć - pokazała mu najpierw sms'a, a później mms'a - Zdjęcie zostało zrobione dziś rano

Granmor

John spojrzał na zdjęcie Bree i Veronici. -Cholera, to coś dużego. - spojrzał na Bree. - Niestety, obawiam się że musicie oddać nam na jakąś godzinę swoje telefony. Skopiujemy wszystko z kart sim i je oddamy. Numer wygląda na zastrzeżony, spróbujemy ustalić go z operatorami. - zapalił sobie papierosa. Zdenerwował się. -Oby to był jeden numer.

Future Lover

Wyjęła swoje blackberry i podała policjantowi.
[i]-Ten ktoś... Wykopał zwłoki mojego męża. Przysłał zdjęcie.

Granmor

John miał teraz oczy jak pięć złotych. -Oczywiście wyślę kogoś, by się tym zajął. Przejął wszystkie telefony i dał je technikom. -Porozmawiajmy teraz o... możliwościach. Czy macie jakikolwiek pomysł na to, kto mógł to wszystko zrobić?

Future Lover

-Ja nie mam zielonego pojęcia.-Ze swojej torebki wyjęła tą zapalniczke żarową i papierosa. Zapaliła. Musiała zapalić.

Granmor

John pokiwał głową, tak, to było oczywiste. Podszywać się mógł każdy - nawet świętej pamięci Martha Huber której się w życiu nudziło. Śledzić? Może nie każdy, ale zwykły zboczek. Ale John nie mógł zrozumieć kto jest zdolny do wykopania zwłok. -Musicie uruchomić ponownie patrole sąsiedzkie. Nie mam tylu ludzi by wszystkich mieszkańców Fairview ochraniać.

Arno

- Great...- mruknął pod nosem. - Bree, trzeba to jak najszybciej zorganizować...nie będzie Ci przeszkadzało, jeśli zrobimy to u Ciebie w domu? Tylko nie jestem pewien, czy powinniśmy wszystkich wtajemniczać w szczegóły sprawy, prawda dedektywie? - uniósł brew, patrząc na służbistę i czekając na jego odpowiedź. Także wyjął papierosa, nie zważając co na ten temat może sądzić Mrs. Hodge.

Granmor

John spojrzał na mężczyznę. -Owszem, jeżeli wszyscy się dowiedzą co się dzieje - może wybuchnąć panika. Ludzie jednak będą coś wyczuwać, jeżeli nagle Patrole Sąsiedzkie wrócą na ulicę, a nikt nie powie im dlaczego. - oznajmił, po czym się zaciągnął papierosem. Wypuścił dym nosem. -Ten Patrick, nazwijmy go tak, dla ułatwienia sprawy - jednak wysłał wiadomości tylko do Was. To musi coś oznaczać.

Sahem

Widząc zapalanego papierosa przez detektywa nieco się skrzywiła. Nie lubiła dymu. Niszczył jej fryzurę, a do tego strasznie ciężko pozbyć się tego nieprzyjemnego zapachu z ubrań.
Gdy Mason również zapalił papierosa jej twarz wykrzywiła się nieco bardziej.
- Patrole? - nie miała teraz na to czasu - Sądzę, że powinnam znaleźć czas - uśmiechnęła się w ten swój sztuczny sposób. Wszystko dla zachowania pozorów dobro-sąsiedzkich relacji - Z całą pewnością to ktoś z problemami psychologicznymi

Granmor

-Więc nie macie bezpośrednich typów? - zmrużył oczy przyglądając się przybyłym.

Sahem

- Z tego co mi wiadomo, to nie mam w książce adresowej żadnego psychopatycznego mordercy - odparła nieco wzburzona - Oczywiście pomijając Paul'a Young'a, moją teściową i kilka innych osób - dodała po chwili zastanowienia - Nie, nie znam nikogo, kto mógłby zrobić coś takiego - dopiero w tym momencie zdała sobie sprawę z tego, że w życiu zetknęła się przynajmniej z kilkoma mordercami.

Arno

- Mnie niestety także nikt konkretny nie przychodzi do głowy...ale to musi być ktoś kogo znamy, kto nas dosyć dobrze zna...Naszą przeszłość. - tu rzucił okiem na Bree i się zaciągnął - W końcu obserwował także mój dom... - no i w tym momencie zdał sobie sprawę z powagi sytuacji, zaczął bać się o rodzinę. Włączyło mu się typowe myślenie celebrity, aczkolwiek gdyby nawet nią nie był, pewnie i tak zadał by to pytanie : - Panie detektywie, czy patrole sąsiedzkie to wszystko co możemy zrobić? Nie możemy liczyć na coś więcej? - uniósł brew i tym razem zwrócił swój wzrok ku Julie.

Granmor

John pokiwał głową, wtedy ktoś wszedł do pokoju. Sekretarka. -Detektywie, Pani Collard chce potwierdzić wywiad telefoniczny.

John spojrzał na kobietę. -Powiedz Pannie Collard, że pogadamy o komentarzu później. znów spojrzał na swoich gości. -Przepraszam, koleżanka z studiów prosi o komentarz na temat morderstwa. Musimy poczekać na dalsze kroki Pana... Patricka. - powiedział, zaciągnął się po czym dodał. -Państwo muszą zrozumieć, że ja nie pracuję z kartami Tarota. Póki co, jego, lub jej, poczynania są bardzo chaotyczne. Musimy znaleźć jakiś profil, szablon według jakiego działa. Inny, oprócz telefonu. - w tym momencie do pokoju weszli technicy, położyli telefony, a Johnowi dali jakieś papierki. -Proszę zabrać swoje telefony. Tak jak myślałem, sprawa numeru jest skomplikowana. Ktokolwiek to jest, wie że może zostać namierzony. Używa conajmniej kilku aparatów telefonicznych, nie mówiąc już o kartach sim. Do państwa każdy sms i mms wysłano z innego numeru.

Arno

- Great. - stwierdził po raz kolejny i się zaciągnął.
- Czy nie możemy liczyć na jakąś ochronę z Waszej strony? Sam Pan stwierdził, że nie wiadomo, co może zrobić...a każdemu z nas lub naszych rodzin może zrobić krzywdę...Nie moglibyście przysłać chociażby jednego patrolu na naszą ulicę, żeby mieli wszystko na oku, obserwowali nasze domy? - zasugerował unosząc brew i znów się zaciągnął.

Granmor

Zrobimy wszystko co w naszej mocy, a teraz proszę wybaczyć. Paryż czeka. - uśmiechnął się biorąc do ręki słuchawkę.

Sahem

Jeżeli chodzi o obronę to Bree wiedziała, że tylko jej strzelba jest w stanie dostatecznie dobrze obronić jej rodzinę przez tym wariatem. I na nic tu zda się policja. Przekonała się już o tym wielokrotnie w swoim życiu.
Już miała coś powiedzieć, gdy detektyw zaczął gadać przez telefon.
"Cóż za nieprofesjonalizm" - przeszło jej przez myśl.

Granmor

-Chodźcie, guys. Ten koleś nam nie pomoże. - mruknęła Julie. Zdenerwował ją.

Sahem

Przyznała Julie rację.
- Powinniście zainwestować w broń - odparła chwilę później.

Arno

On także się zgodził z Julie, wstał od biurka detektywa wkurzony.
- Poleciłabyś coś konkretnego? - zapytał Bree.