Sala odwiedzin

candace

czy coś tak.

Naomi/Missy

Został tu przyprowadzony przez funkcjonariusza. Usiadł i czekał na byłą żonę, uśmiechając się pod nosem.

Kamila

A ona weszła zestresowana, jak zwykle. Usiadła naprzeciw niego. Milczała, bo już nie miała sił pytać go, dlaczego nie może o niej zapomnieć i dlaczego ją wzywa. Przecież rozstali się, bo ją zdradził, a terapeuta każe jej zaprzestać spotkań z nim.

Naomi/Missy

Pozwolili mu palić, więc odpalił papierosa. - No, kochanie, wiedziałem, że przyjdziesz. Teraz mów, co słychać w okolicy ? Jak tam Jenn, nadal u niej mieszkasz ? Chyba przyniosłaś mi papierosy. - mówiąc to pomacał się po pustej kieszeni w tej pomarańczowe marynarce, którą noszą więźniowie.

Kamila

Wyjęła z kieszeni papierosy i podała mu. - Masz to, o co prosiłeś. - wciąż była wobec niego taka delikatna, jakby nadal go kochała. A ona po prostu była na tyle słaba, że nie umiała mu się przeciwstawić.

Naomi/Missy

- Dzięki. - schował owe papierosy do kieszeni. - Co, boisz się mnie ? - zapytał, widząc jej wyraz twarzy i wyśmiał ją.

Kamila

Jak on ją tak wyśmiał, to wstała bez słowa i wyszła. Nie mogła dłużej tego znieść, więc rozpłakała się na policyjnym korytarzu. Dobrze, że Jack tego nie widział.

Naomi/Missy

A jego policjant zaprowadził z powrotem do celi.

Viktor

Weszła do środka uderzając szpilkami głośno o posadzką, usiadła i czekała.

Sahem

[wchodzi]

Shannon weszła na salę odwiedzić prowadzona przez strażnika.
Dłonie miała skute kajdankami. I jedyne co ją interesowało, to to, kto chciałby ją odwiedzić...
I wtedy ujrzała ją.

Viktor

- O matko! Jak ty wyglądasz?! - to była jej pierwsza reakcja xD

Sahem

- Problemy z narzeczonym - uśmiechnęła się krzywo, po czym zbliżyła się, by usiąść naprzeciwko niej.
- Ale skąd się tu wzięłaś?

Viktor

- No to nieźle cię załatwił... nudziłam się w NY i przyjechałam cie odwiedzić, chciałam zobaczyć jak to jest w takim małym miasteczku, przyjechałam pod adres który mi kiedyś podałaś, a tam jakaś staruszka powiedziała mi, że zabrała cię policja.

Sahem

- Karen McCluskey... - ta to nigdy nie daruje sobie okazji do plotek - Wybrałaś niezbyt dobry moment - odparła spoglądając na zakute dłonie.

Viktor

- No widzę, widzę... mogę coś zrobić żeby cię stąd wydostać? Właściwie co się stało?

Sahem

- W niedzielę miałam wyjść za mąż - odparła uśmiechając się lekko - Wczoraj mój narzeczony wpadł do domu ze swoją byłą i oznajmił mi, że był ze mną tylko po to, by wzbudzić w tamtej zazdrość... - westchnęła - Nożyczki same pchały się w ręce, prawda? - znów chytry uśmieszek - Dźgnęłam go raz, czy dwa. Nie pamiętam już - była wtedy w zbyt dużym szoku.

Viktor

Wykrzywiła się gdy usłyszała tą opowieść
- A był chociaż przystojny? - ta o jednym xD

Sahem

- Całkiem... - no bo był. Co tu ukrywać.
Ale widocznie nie był jej pisany...

Viktor

- Padalec... - westchnęła i poprawiła sobie grzywkę - No i co teraz? Nie wiem... chyba będę musiała zamieszkać w hotelu.

Sahem

- Myślę, że mój dom został już przez policję dogłębnie przebadany, więc pewnie można w nim już mieszkać - uśmiechnęła się. Nie bardzo wiedziała jak tutejsza policja działa, ale w NY po kilku godzinach od rozpoczęcia badania śladów miejsce zbrodni było oczyszczane.

Viktor

- Świetnie! Zatem zamieszkam na przedmieściach tej dziury! Jest tutaj chociaż jakiś bar gdzie można spotkać gorących przystojniaków? Bez urazy ale mam zamiar szaleć za nas obie. - cała Rebecca po wyzwoleniu się od męża nie obawia się piekła...

Sahem

- Bar znajdziesz... - westchnęła - Z przystojniakami może być trudniej, bo większość to albo mordercy, albo padalce - uśmiechnęła się miło - Ale próbuj, zawsze może trafi ci się jakiś normalny

Viktor

- No dobrze... a co z tobą kochana? Może mam wpłacić jakąś kucję czy coś? - mówiąc to zmierzyła wzrokiem jednego z policjantów i puściła mu oczko

Sahem

- Nie mogę cię o to prosić - uśmiechnęła się do niej - To zbyt duże pieniądze... - w końcu mało kto dysponuje od razu 50 tys.$...
- Czuj się u mnie jak u siebie w domu

Viktor

- No dobrze, to przynajmniej będę cię odwiedzała, a ty postaraj się wytrzymać to piekło i rozejrzyj się - zbliżyła się do niej - niektórzy policjanci są całkiem apetyczni. - wyszeptała