Dom Bree van de Kamp

Tom S.

Bree odwróciła się i zawołała głośno: Danielle.... Julie do ciebie. Odwróciła sie ponownie do Julie i powiedziała: za chwilę przyjdzie, a ja przepraszam - muszę iść bo mam gościa. Zostawiam uchylone drzwi.Bree uśmiechnęła się i wróciła do Gabrielle. Poczekaj Gaby, przyniose soku - Bree poszła do kuchni i przyniosła dzbanek z sokiem oraz dwie, wysokie szklanki. Nalała sobie oraz Gaby i zapytała: więc na czym skończyłyśmy?

Seniorita-Qabi

Opowiadałam ci o tym, jak spadłam z balkonu. Powiedziała pijąc powoli sok.

Tom S.

Upuscił cię? Bree zaśmiała się lekko. A może... no bo nie wierze że sama spadłaś. A to chyba jedyne logiczne wytłumaczenie... Tylko ciekawe co robiliście że był taki nieostrozny - Bree ponownie zaśmiała się.

Seniorita-Qabi

No napewno wiesz co robiliśmy. Zaśmiała się Gabi. Po słowach Bree, Gabi przyjęła że to przez przypadek spadła, niepewność jednak została.

Tom S.

A wybierasz się dzisiaj na festyn? Zapytała Bree, bo nie lubi gdy dany temat się kończy i następuje cisza...

Seniorita-Qabi

Tak, ale najpierw jedziemy z Carlosem na zakupy. Muszę jakoś wyglądać na festynie. Powiedziała poprawiając włosy.
A ty idziesz? Zapytała Gabi.

Tom S.

Oczywiście. Wybieramy się całą rodziną... mówiąc to Bree zastanawiała się jak ta "cała rodzina" zareaguje na jej pomysł. Chyba też pojade na zakupy ale nie wiem czy zdąże - musze wysprzątać całe mieszkanie przed festynem...

Seniorita-Qabi

Ja już pójdę. Może spotkamy się u mnie po albo przed festynem. Powiedziała Gabi wstając z fotela.

Tom S.

Dobrze, jak będe miała czas to zadzwonie lub napiszę sms'a. Mam nadzieje, że nie będzie padało po południu... Bree odprowadziła Gabrielle do drzwi i zauważyła, że Julie ciągle stoi za drzwiami. Do zobaczenia Gaby. Kiedy Gabrielle odeszła Bree spojrzała na Julie i zapytała: Danielle jeszcze się nie pojawiła? Ja ją zaraz naucze dobrych manier. Bree poszła na górę i zapukała do pokoju Danielle: Danielle! Jesteś tam? Julie do ciebie przyszła i czeka prawie 10min! Idź do niej natychmiast!

Seniorita-Qabi

Dziękuje za wszystko. Powiedziała Gabi wyszła.

[WYCHODZI:Gabi]

candace

-Hej Julie, przepraszam, że tak długo. Juz jestem - jedziemy do centrum?

Seniorita-Qabi

[WCHODZĄ:Gabi i Susan]
Cały czas ciągnąc za sobą Susan, Gabi gwałtownie zapukała do drzwi Bree.
Bree jesteś. Powiedziała Gabi.

Nina

Czekała aż Bree otworzy.

Tom S.

O, witajcie... co was do mnie sprowadza? Widze Gaby, że po wypadku nadal masz siły na odwiedzanie sąsiadów bo już drugi raz dzisiaj się widzimy a nie minęło nawet południe.

Seniorita-Qabi

Tak wiem. Ale musisz iść z nami. Rozkazała Gabi.

Tom S.

Co? Ale gdzie? Zapytała zdziwiona Bree.

Nina

Gabi, powiesz nam co się dzieje. zapytała, w końcu wyswoboadzając rękę w żelaznegu uscisku latynoski.

Seniorita-Qabi

Idziemy do Lynn. Poplotkować. Powiedziała stanowczo.

Tom S.

Teraz? Hmm no... no dobrze. Ale ja przyjdę za 5-10 minut. Muszę się przebrać i przygotować. Idźcie same. Ja do was dołącze.

Seniorita-Qabi

Dobrze to czekamy. Powiedziała Gabi idąc szybkim krokiem do Lynn.

Nina

Gabi, skąd w tobie taka stanowczość? zaśmiała się Susan, idąc obok niej.

Tom S.

Bree zamknęła drzwi lecz nie poszła się przebierać. Zaplanowała sprzątanie domu (mimo że było w nim idealnie). Rzuciła się do łazienki, znalazła tam ścierkę do kurzu. Zaczeła ścierać kurz ze wszystkich mebli w salonie i w sypialni oraz w pokojach dzieci. Robiła to bardzo szybko żeby sprzątnąć jak najwięcej w 10 min...

Seniorita-Qabi

[WYCHODZĄ:Gabi i Sus]

Od dziecka! Zaśmiała się swoim słynnym śmiechem.

Tom S.

Bree szybko jeszcze odkurzyła salon, a potem szybko się przebrała w pierwszy lepszy strój z szafy - nie było już czasu na wybieranie. Powiedziała Danielle że wychodzi no i wyszła.

[Wychodzi: Bree]

Sahem

Tak, znajomy dźwięk każdego ranka. Jakoś czuł się nieswojo, gdy Bree nie krzątała się po domu. W tej chwili pomyślał, że zajrzy do gazety. Zszedł na dół, a następnie zaczął rozglądać się za nią. Wreszcie znalazł gazetę leżącą na stoliku w salonie. Sięgnął po nią i zasiadł w fotelu. Powoli zaczął wertować strony, aż dotarł do tej brakującej.
- Ten gazeciarz przesadza... - pokręcił głową, a następnie znów zagłębił się w lekturze.