Dom Bree van de Kamp

Future Lover

On odwzajemniał uśmiech równie sztucznie i idealnie. Myślę, że oboje wiedzieli co jest grane, ale nie chcieli jednak, żeby ta 'kurtyna' opadła. David grał i Bree grała.
-Dziękuje Bree.-Za herbatę.

Sahem

Bree grała w wielu sytuacjach.
Przy Orsonie mogła sobie pozwolić na całkowitą naturalność, a także częściowo przy swoich przyjaciółkach.
- Z całą pewnością spodoba się panu w Fairview - wolała nie przechodzić z tym mężczyzną na "ty". Nie podobał się jej, więc zbytnie spoufalanie było wręcz irracjonalne.

Future Lover

-Ach tak....-Napił się herbaty.
-To miejsce jest jak... róża. Piękne... a gdy mocno przyciśniesz łodygę, zacznie lać się krew.-Ile to już krwi przelano na tej ulicy? Zdecydowanie za dużo... Agresja była dla niego taka... prymitywna.

Sahem

- Wyjątkowo trafne porównanie - odparła spokojnie - Ale dobry ogrodnik nigdy nie zrani się swoimi różami, choćby nie wiem jak dużo kolców miały - uśmiechnęła się lekko, po czym upiła łyczek herbatki. Wyglądała jak pijąca herbatę królowa Elżbieta. Dostojnie i elegancko.

Future Lover

Zdecydowanie jej nie doceniał. Kiwnął głową, teraz już wiedział, że potraktuje ją z większym szacunkiem niż to miał w planach.
-Pani Van De Kamp, słyszałem, że pisze pani książke...?-Napił się herbaty, chociaż jego wzrok wciąż był wbity w Bree.

Sahem

Nie lubiła, gdy ktoś ją tak lustrował wzorkiem.
- Tak, jest w fazie projektu okładki i korekty - potwierdziła zgodnie z prawdą.

Naomi/Missy

[wchodzi Am]
Ona należała do tego klubu ogrodnika, więc przyszła, ponieważ miała problem - po tym środku od Bree zwiędły jej śmierdziuszki, chociaż tu należy dodać jeszcze, że Allison zapomniała ich podlać. Tak więc ubrana w szorty i koszulkę z krótkim rękawem, oraz z czapeczką, w której daszek był na bakier zadzwoniła. Idealnie, jak na kort tenisowy, a nie jak na członkinię Klubu Ogrodnika.

Sahem

Nie zdążyli nic więcej powiedzieć, bo ktoś zadzwonił.
Przeprosiła na chwilę David'a i skierowała się do drzwi.
- Amanda, witaj - uśmiechnęła się do niej.
Chciała ją na tenisa zaprosić?

Future Lover

Wkurzył się strasznie, że ktoś mu przerwał spotkanie z Bree. No ale cóz, trzeba zachowywać pozory.

Naomi/Missy

- Hey, Bree. Wiesz co, mam problem. Pamiętasz ten ostatni środek, który mi dałaś ? Po nim zwiędły mi kwiatki, nie możemy go sprzedać klientom, bo to obniży nam zysk i zwiększy straty. - mówiła przejęta.

Sahem

/ale oni ten klub ogrodnika chyba bez żadnych zysków prowadzą

- Na prawdę? - była tym strasznie zaskoczona. Sama stosowała go setki razy i nigdy jej się to nie przytrafiło.
- Podałaś taką dawkę jak zalecałam? - musiała coś zrobić nie tak, bo to niemożliwe.

Naomi/Missy

/no to trudno, pomyliło mi się
- Tak, tak, nawet mam zapisaną na kartce, żeby nie było. - pokazała jej nawet tę kartkę, by udowodnić swoją niewinność.

Sahem

Nie mogło nic złego się stać. To tak, jakby ktoś robił krem truflowy z przepisu Bree i zamiast posiekać trufle to zmieliłby je w mikserze. Tak. Wtedy coś mogło pójść nie tak.
- Na kolejnym spotkaniu będziemy musiały to omówić - stwierdziła, chociaż wiedziała, że to nie wina nawozu.

Naomi/Missy

- Dobrze. Kiedy następne zebranie ? - oczywiście znowu się spóźni, to u niej normalne, ale datę musi znać.

Sahem

- ... - podała jakąś datę. Tutaj podanie daty to naprawdę trudna sprawa, więc się po prostu skrzyknie nagle wszystkich, że to "TO DZIŚ!" xD

Naomi/Missy

Dobrze

. - No to ja się zbieram. Paa, Bree. - powiedziała, po czym odwróciła się na pięcie i poszła przed siebie.

Sahem

Pożegnała się, po czym zamknęła za nią drzwi.
- Przepraszam, że musiał pan czekać

Future Lover

-Mam nieograniczone pokłady cierpliwości.-Mruknął z jakimś takim przekąsem. Przeszył ją wzrokiem.
-Więc... Zarządza pani klubem ogrodnika?-I pewnie znów to wywnioskował z tej rozmowy. Albo zapytał kogoś. W każdym razie, wiedział.

Sahem

Nie zdziwiło jej to i tym razem.
W końcu mógł słyszeć rozmowę.
- Od jakiegoś czasu - uśmiechnęła się lekko siadając.

Future Lover

Uśmiechnął się. No dobrze, czas chyba zdjąć maskę.
-Pani Van De Kamp...-Odstawił filiżankę herbaty.
-Przyszedłem tutaj, bo uwielbiam zwycięzców. Pani jest zwycięzcą. Urzeka mnie to, że wszystko uchodzi pani na sucho.-Odwrócił wzrok na chwilę. Zaczął dość niepokojąco i tajemniczo, ale zaraz się rozkręci.

Sahem

Gdy mówił o zwycięzcach duma ją po prostu rozpierała.
Uśmiechała się do niego, ale w miarę tego co mówił uśmiech zmieniał się najpierw w wyraz niezrozumienia, a następnie w niepokój. Wyraźny niepokój.
- Nie rozumiem o czym pan mówi - odparła pewnie i stanowczo.

Future Lover

-Niech pani pozwoli, że wyjaśnię.-Uśmiechnął się szeroko.
-Oczywiście... Mam na myśli śmierć Geogrea Williamsa.-Czy wiedział o wszystkim? Absolutnie nie. On tylko przypuszczał, aczkolwiek chciał nastraszyć Bree.

Sahem

- George'a? - zapytała zaskoczona - A cóż może być w niej ciekawego? - nie mógł wiedzieć tego, o czym w tej chwili myślała - Był psychopatą, który popełnił samobójstwo - starała się zachować spokój.

Future Lover

-To oficjalna wersja.-Teraz czas zasiać niepokój w życie Bree.
-Oboje wiemy, że było inaczej pani Van De Kamp.-Wstał.

Sahem

- Nie ma żadnej nieoficjalnej wersji - jej głos stał się jeszcze bardziej stanowczy - A pan na za dużo sobie pozwala - ona także wstała - Wolałabym, żeby nie obrażał mnie pan w moim domu i stąd wyszedł