Dom Bree van de Kamp

Sahem

- Widziałeś gdzieś moje perły? - zapytała patrząc to na męża, to na szkatułkę - Nigdzie nie mogę ich znaleźć - a Orson zgubił gdzieś swój zegarek.

MrSiM

- Niech pomyślę, czy nie były one ostatnio w łazience, w którejś z szufladek, a tak poza tym to widziałaś kochanie może mój srebrny zegarek, bo też nie mogę go znaleźć

Sahem

- Nie ma go w szufladzie? - zapytała zaskoczona. Państwo Hodge byli zawsze dość uporządkowaną parą, więc niemożliwe było, by zostawili tak ważne rzeczy w miejscu innym, niż zazwyczaj.
- Sprawdzę w łazience - odparła, po czym się tam udała. Wróciła chwilę później.
- Tam też ich nie ma - zaczynała się denerwować. Czyżby ten morderca był także złodziejem?

MrSiM

- No wiesz, ten morderca tutaj buszował w tym domu jak nas nie było, dał tu swoją kamęrkę to przy okazji zwiedził sobie nasze miejsca z drogimi drobiezgami

Sahem

- Ale moje perły?! - była oburzona faktem, że jakiś psychopata grzebał w jej biżuterii - Trzeba to zgłosić na policji - stwierdziła - Trzeba też sprawdzić, czy nie zginęły jakieś inne "drobiazgi"

MrSiM

- Dobrze kochanie, zadzwonimy na tą policję, ale może najpierw dokładniej przeszukajmy dom - Orson szybko wymknął się do innego pokoju tak, aby Bree go nie widziała, zaczęła się u niego jego kleptomania. Posiedział 5 minut w tym pokoju i powiedział Bree, że znalazł jej perły pod łóżkiem.

Sahem

/nie, Orson nie może znaleźć pereł xP

MrSiM

/ ok

- O przepraszam, jednak się pomyliłem, to nie są perły, tylko co to jest - i patrzył na to i patrzył, może ty wiesz lepiej

Sahem

- To nie moje perły... - odparła spoglądając na naszyjnik trzymany przez Orsona - Gdzie to znalazłeś? - zapytała biorąc do rąk znalezisko.

MrSiM

- Mówiłem już, że znalazłem je pod łóżkiem, ale skoro to nie twoje to czyje? - też był zdziwiony widokiem tych pereł

Sahem

Nie wiedziała o "małym hobby" Orsona pod tytułem "Kleptomania", więc próbowała znaleźć na to jakieś racjonalne wytłumaczenie.
- Musiał to ktoś zgubić - odparła spokojnie - Może Gabrielle? - Susan nie chodziła w perłach, Lynette nie było na nie stać, Edie wolała raczej błyskotki, które ją odmładzały, Bob i Lee nie przepadali za tego typu biżuterią, więc została Gabrielle.

MrSiM

- Może masz rację, może spytaj się Gaby czy to jej, ale co one robiły pod łóżkiem? - zapytał jej się kłamiąc w pewnym sensie

/szkoda, że Susan, Gaby i Lynn są mało aktywne

Sahem

/ano szkoda. ale to chwilowy zastój, więc trzeba to przeczekać

- Zapytam się, zapytam - uśmiechnęła się - Położę je w szufladzie, żeby się nigdzie nie zapodziały - jak powiedziała, tak zrobiła - Wciąż jednak nie ma moich pereł i twojego zegarka

MrSiM

- No właśnie, a pamiętasz może gdzie ostatni raz trzymałaś te perły? Może też zostawiłaś je u kogoś, a może pożyczałaś je?

Sahem

- Nie bądź śmieszny - uśmiechnęła się do niego - Zawsze odkładam swoje perły do szkatułki - to prawda. Nigdy jej się nie zdarzyło zostawić biżuterii gdzieś indziej.

MrSiM

- Warto spróbować, gdzie ostatnio byłaś, może podczas twojej ostatniej wizyty gdzieś, ci te perły się zsunęły?

Sahem

- Nie zakładałam ich już jakiś czas - odparła próbując sobie przypomnieć - Ostatni raz miałam je na sobie w czasie sesji na okładkę - tak, pamiętała - Tydzień temu widziałam je jeszcze w szkatułce, niemożliwe, żeby to ja je zgubiła

MrSiM

- No to w takim razie trzeba wynająć detektywa, na pewno znajdzie te perły, odciski palców i sprawcę - teraz Orson tam się przytulił do Bree

Sahem

- Ktoś je ukradł... - odparła zła - I ja się dowiem kto... - to były jej perły. Bezcenne dla niej.

MrSiM

- To jak, to ty zadzwonisz? Wątpię, aby perły dzisiaj się znalazły, masz ochotę gdzieś wyjść?

Sahem

- Zostańmy w domu - odparła spokojnie - Mam dużo pracy - już zapomniała o tym, że chciała właśnie od pracy odpocząć.
Zadzwonię z biura na policję.

MrSiM

- Dobrze kochanie
Kiedy Bree poszła do swojego biura, Orson poszedł do swojego gabinetu, gdzie miał ukryte swoje łupy

Sahem

Włączyła komputer, uruchomiła palmtopa i zasiadła za biurkiem.
Wykonała jeszcze telefon na policję.
Przyjęto zgłoszenie. Nikt jednak nie przyjedzie, bo stwierdzili, że to niekonieczne.
Nie sprzeczała się.
Chwilę później czytała wiadomości w skrzynce e-mailowej mając na sobie okulary.

MrSiM

Orson pomyślał, że przygotuje kolację.
Wyciągnął z lodówki sałatę, pomidory, ser mozzarellę itp. postanowił zrobić lekką, ale pożywną kolację, kiedy już skończył to zawołał Bree na posiłek, bo cały czas siedziała w tym swoim gabinecie

Sahem

- Nie! Nie obchodzi mnie to, że nie ma pan już dodatkowych butelek! - była wyraźnie poirytowana - Zamawiałam 80 butelek i tyle chcę dostać! - rozłączyła się i w tym momencie usłyszała (? - była nad garażem xP) głos Orsona.
Przeszła do domu biorąc wcześniej na tarasie głęboki oddech świeżego powietrza.
- Miło z twojej strony