Dom Lady G.

Sahem

Świetnie.
- A jej butiki? Jak prosperują? - była wyraźnie tym tematem zainteresowana.

Future Lover

Edie chyba nie zauważyła tego zainteresowania, bo była zbyt szczęśliwy. Szampan, limuzyna, kolejny klient, prawdopodobna podwyżka. Tylko to miała teraz w głowie.
-Chyba dobrze. Stare panny uwielbiają u niej kupować i sprawiać wrażenie modnych.

Sahem

Coraz lepiej.
- Często tu tak leje? - zmieniła nagle temat spoglądając w okno.

Future Lover

-Bardzo rzadko. Zazwyczaj jest słonecznie. Ta ulica w blasku słońca wygląda bajecznie, przekona się pani.-Wciąż przekonywała i słodziła. Na wszelki wypadek.

Sahem

- Słońce źle wpływa na moją cerę - odparła, po czym upiła łyk szampana - Proszę się spodziewać telefonu ode mnie - przerzuciła wzrok na Edie - Być może będę zainteresowana kupnem jakiegoś lokalu użytkowego w mieście

Future Lover

W oczach Edie pojawiły się symbole dolara.
-Naturalnie, jestem do pani dyspozycji.

Sahem

/hahahaha! xD

- Doskonale - uśmiechnęła się - Czuję, że mamy wiele ze sobą wspólnego - no, może nie wszystko, ale z całą pewnością łączyła je miłość do pieniędzy. I niszczenia wrogów.

Future Lover

Tak, tak. Edie tez to wyczuła. Ludzi z klasą od razu się wyczuwa. Kiwnęła głową z tajemniczym uśmiechem.
-Na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy.-Gdyby Lady G. miała ochote na przykład kupić coś jeszcze.

Sahem

Miała ochotę kupić jedną konkretną rzecz. A właściwie sieć rzeczy...
- Z całą pewnością - uśmiechnęła się - Dokąd panią odwieźć?

Future Lover

-Mieszkam na końcu ulicy, więc tam proszę.-Cały czas szeroko się uśmiechała. Dopiero teraz pomyślała, hm... Lady G. może coś knuć! Coś by z tym zrobiła gdyby nie to, że to od teraz oficjalnie jej ulubiona klientka.

Sahem

Nacisnęła jakiś przycisk.
- Benjaminie, zawieź nas na koniec tej uliczki - poleciła do mikrofonu.

[wychodza]

Sahem

[nowy dzień]

[nar]Z samego ranka przed starym domem Angie Tallis pojawiły się ciężarówki z meblami.
Dość... niekonwencjonalnymi meblami trzeba dodać.[/nar]

Krążyła pomiędzy robotnikami wydając im polecenia, gdzie co zanieść.
- Tę rzeźbę postawcie w salonie, pod oknem - poleciła dwójce mężczyzn niosących dość dużych rozmiarów rzeźbę czegoś... czegoś bliżej nieokreślonego.
Nie lubiła przeprowadzek. Ale ta wyjątkowo była po jej myśli.

Sahem

Trochę trwało, zanim wniesiono wszystkie meble. I nie dlatego, że było ich tak dużo.
Lady G. kazała miłym panom przestawiać niektóre z nich po pięć razy.
W końcu jednak mogła usiąść na swojej kanapie.
Ale nie posiedziała na niej długo. Wkrótce rozdzwonił się jej telefon.
- Z tą Davis? - była wyraźnie zadowolona z tego, co słyszała - W takim razie muszę się tym zająć - rozłączyła się.

Sahem

Wykonała jeszcze kilka telefonów i pobiegła na piętro się przebrać.
Założyła jakąś garsonkę w czarno-białe pasy, oczywiście zapominając o bluzce, przez co jej czerwony stanik był doskonale widoczny.
Czarne okulary i włosy upięte w kok dopełniły całości.
Wybiegła z mieszkania.
Pod domem stał już nowiutki Aston Martin. Niewiarygodne, co można uzyskać dzięki pieniądzom... Dostawa auta pod same drzwi.
- Pani klucze - jakiś facecik z firmy podał jej kluczyki.
Lady G. wzięła je w ręce i chwilę później odjechała z piskiem opon.

[wychodzi]

Sahem

Był ranek, ale jej to nie przeszkadzało, żeby wybrać się do szpitala.
Nie obchodziło jej to, że pora wizyt jest nieco później.
Ona tam się dostanie, czy tego ktoś będzie chciał, czy nie.
Założyła jakieś szalone ciuchy i wyszła z domu.

[wychodzi]

Sahem

Był wieczór, a ona siedziała w pustym domy wpatrując się w okno, za którym zapadał zmrok.
Ludzie wracali z pracy, część witała się z rodzinami po całym dniu (ach, dzień to tak wiele!) rozłąki, inni po prostu wnosili torby wypchane zakupami.
Nie lubiła tego podmiejskiego życia.
Wszyscy byli tacy... szczęśliwi. Aż jej się niedobrze robiło od ilość słodkich uśmieszków bachorów sąsiadów.

Viktor

Podszedł do drzwi i ding-dong zadzwonił.

Sahem

Uważała, że otwieranie drzwi jest... przynajmniej nieciekawe.
Ale spodziewała się, że to może być ktoś dla kogo warto je otworzyć.
Wstała i skierowała się do wejścia.
- To ty... Wchodź - zaprosiła go szybko do środka rozglądając się wkoło, czy nikt ich nie obserwuje - Nie powinieneś tu przychodzić... - odparła niezbyt zadowolona, chociaż cieszyła się, że go widzi.

Viktor

No to ładnie wszedł.
- Wiem, ale chciałem się dowiedzieć czy masz może już dla mnie jakieś lokum.

Sahem

Bez słowa obróciła się za siebie i skierowała do stoliczka.
Wyciągnęła z niego kawałek papieru.
- Zadzwoń do niej - odparła podając mu wizytówkę Edie Britt - Nie powołuj się na mnie, wynajmij coś, ja za wszystko zapłacę

Viktor

Uśmiech pojawił się na jego twarzy
- Coś z dużą piwnicą tak?

Sahem

- Gdzieś na przedmieściach - uśmiechnęła się - Piwnica nie musi być duża... - tu podeszła do okna - Betty na tej ulicy przetarła nam już szlaki - dodała spoglądając w kierunku domu Boba i Lee.
Lady G. wiedziała wiele.

Viktor

Uwielbiał ją no i tan podobała mu się... xD
- Biedna Brooke... - tak sobie z przekąsem powiedział

Sahem

- Nie wypowiadaj jej imienia w tym domu! - prawie krzyknęła, opamiętując się w porę - Dla nas to paniusia ze szmateksu, której trzeba się pozbyć

Viktor

- OK OK. - podniósł aż ręce do góry, jemu ta paniusią się podobała xD