Dom Lady G.

Sahem

- Będziesz mógł z nią sobie robić co tam chcesz jak już to się wszystko skończy - uśmiechnęła się do niego chytrze.
Znała facetów, aż za dobrze...

Viktor

Oczy mu się zaświeciły... pomyślał przez chwilkę co to on z nią zrobi xD
- No dobrze, w takim razie skontaktuję się z tą Britt. - a nie Williams czy jakoś tak? xD

Sahem

- Powiedziałam Britt? - zapytała spoglądając na niego zaskoczona - Miałam na myśli Williams - uśmiechnęła się, bo tak było napisane na wizytówce - To było jej wcześniejsze nazwisko - nie mogła tylko rozgryźć jej tego męża. Typ nie miał przeszłości. Dosłownie.
Ale mało ją to interesowało.

Viktor

- Jak zawsze wiesz wszystko. - podziwiał ją za to

Sahem

Gdyby miał tyle pieniędzy co ona, on też wszystko by wiedział.
- A jak ma się ten cały Nick? - niegrzeczny chłopczyk z tego Massicka. To bardzo dobrze.

Viktor

- Wyliże się i to szybko.

Sahem

Pokręciła z dezaprobatą głową.
- Trzeba będzie to wszystko przyspieszyć - stwierdziła po chwili milczenia - Złożę wizytę tej Rutherford dzisiaj wieczorem, jutro z tą Davis pójdziemy na komisariat zmienić zeznania i będzie po wszystkim - uśmiechnęła się.

Viktor

- Świetnie, w takim razie wracam do szpitala, a jutro załatwię kwestię domu. - na zimne trzeba dmuchać wolał mieć Nick'a na oku

Sahem

- Świetnie - uśmiechnęła się - Wiesz gdzie jest wyjście - nie miała ochoty go odprowadzać.

Viktor

- Jasne. - no i sobie poszedł xD

Sahem

A ona została sama.
Tak jak lubiła.
Wyciągnęła butelkę jakiejś drogiej szkockiej i nalała sobie szklaneczkę. Zasiadła w fotelu i sobie popijała.

Sahem

Musiała znów odwiedzić więzienie. Nie lubiła tamtego miejsca, ale musiała to zrobić.
A tak, żeby w tym pieprzonym miasteczku było ciekawiej. Bo w końcu każdy chce, żeby było ciekawie...
Ale to postanowiła zostawić sobie na jutro.
Teraz zadzwoniła do Shannon i sobie wszystko wyjaśniły.

Sahem

To wszystko zaczynało ją nudzić.
Ale wiedziała jedno. Musiała zrobić to, co konieczne.
Założyła lateksową czarną garsonkę. Na dłonie wsunęła długie, czerwone rękawiczki sięgające daleko za łokcie.
Całość dopełniły duże czarne okulary.
Wyszła przed dom, wsiadła w swoje auto i pojechała gdzieś.

[wychodzi]

Sahem

Przez ostatnie dni nie miała zbyt wiele do roboty.
Wszystko szło po jej myśli.
Nie wiedziała jednak, że miało się to już wkrótce zmienić...

Sahem

Odebrała kolejny telefon dzisiaj.
Porozmawiała o czymś chwilę, po czym odłożyła słuchawkę.
Wyszła z domu chwilę później.

[wychodzi]

Sahem

Obudziła się w naprawdę dobrym humorze.
Lubiła ranki po deszczu.
Sprawiały, że świat stawał się... czystszy.
Nigdy nie wychodziła z domu nieprzygotowana na takie wyjścia. Nawet, jeżeli chodziło o zwykłe wyjście przed dom.
Założyła na siebie krótki żakiecik. Cóż, nieświadomi sąsiedzi stwierdzili zapewne, że zapomniała o spódnicy.
Ale nie zapomniała. O to jej dokładnie chodziło.
Wyszła przed dom w tym stroju biorąc w płuca duży haust świeżego powietrza.
Tak, nic nie mogło jej popsuć tego humoru.
Cóż, nie wiedziała jeszcze, że coś wczorajszej nocy poszło nie tak...

Sahem

Wróciła do środka.
W gazecie wyczytała, że zamordowano jakąś kobietę. Starą dosyć. 50 lat?
Tak, zdecydowanie starą.
Westchnęła sobie, po czym odłożyła gazetę na onyksowy stolik.
Skierowała się do swojej sypialni na piętrze, a następnie do dość dużej garderoby.
Tutaj wchodziła tylko ona. Za jedną z szaf znajdował się schowek na broń. Takie tam. Kilka rewolwerów i innych kobiecych zabawek.
Nie przyszła tu jednak tym razem po broń. Ubrała się w jakiś mniej wyzywający strój, oczywiście czarny. Na głowę założyła szeroki kapelusz, a oczy ukryła pod okularami.
Zadzwoniła gdzieś.
Chwilę później wyszła przed dom i wsiadła do czekającej na nią limuzyny.

[wychodzi]

Sahem

[później]

Nie lubiła, gdy coś nie poszło po jej myśli. Zdecydowanie tego nie lubiła.
W tej chwili miała ochotę odstrzelić komuś łeb. Albo jeszcze lepiej dwa.
Ochłonęła jednak przez noc, gdy napływały do niej kolejne informacje.
Może niekoniecznie jej o to chodziło, ale w sumie... Może to i ciekawiej.

Następnego ranka postanowiła wykonać pierwszy oficjalny ruch. Pojawić się na jakimś wiejskim spotkaniu w sprawie nożownika grasującego w tym pożal się Boże miasteczku.
Ubrała się w coś niezbyt wyzywającego. Ba. Jeżeli chodzi o nią, to nazwałaby ten strój skromnym.
Wyszła z domu i skierowała się na Wisteria Lane.

[wychodzi]

MrSiM

przychodzi Maryla, która była zdołowana przez ostatnią sąsiadkę i miała nadzieję, że tym razem pójdzie lepiej, więc znowu puka do drzwi

Sahem

Brakowało jej tu wyraźnie służby.
Wszystko musiała robić sama. No prawie.
Właśnie czytała szpitalny raport na temat jakiejś pacjentki, gdy usłyszała pukanie.
Odłożyła kartę na stolik, po czym skierowała się w kierunku drzwi.
- Witam - odparła chłodno - O co chodzi? - nie lubiła, gdy się jej przeszkadzało, zwłaszcza, że lektura, którą była pochłonięta napawała ją optymizmem.

MrSiM

- W sobotę o 17 organizuję imprezę zapoznawczą, bo dużo nowych ludzi się tu wprowadziło, mnie może już znasz, bo byłam u Bree na tym spotkaniu patrolu, impreza odbędzie się w tym domu - Maryla pokazuje palcem
- A tu taki mały prezencik ode mnie - Maryla daje wino

Sahem

Lady popatrzyła na wino.
Uśmiechnęła się sztucznie. Nie dziękowała za prezenty. To jej powinno się dziękować za to, że je przyjmowała.
- Nie sądzę, żebym się pojawiła - odparła beznamiętnie.

MrSiM

- A szkoda, będzie dużo młodych ludzi oraz mnóstwo alkoholu, ale jak nie chcesz to nie musisz

Sahem

W tym momencie przypomniała sobie akcje, które miały miejsce na poprzednim spotkaniu.
Jeżeli to przyjęcie miało wyglądać tak samo, to ona się chyba jednak wybierze.
- Zastanowię się - odparła patrząc z wyczekiwaniem na Marylę - Coś jeszcze? - rozmawiały przez cały czas w progu.

MrSiM

- No nie wiem, będzie dużo jedzenia też, jak byś chciała coś szczególnego na tej imprezie to mogę to załatwić - powiedziała swoim tym radosnym głosem