Dom państwa Solis

heaven

Dalej niewyżyta? - zapytał szczerze xD.

Seniorita-Qabi

Zaraz zeskoczyła i usiadła na fotelu <foch>

heaven

Eh, człowiek nigdy nie zrozumie kobiet - pomyślał... Opadł nieopodal na kanapę...

Seniorita-Qabi

Gabi obróciła się w drugą stronę.

heaven

Carlos westchnął, wziął do ręki pilota i włączył zmagania ligi amerykańskiej...

Seniorita-Qabi

Wstała z kanapy, wzięła torebkę i wyszła.
Wsiadła do samochodu i pojechała do parku.

heaven

[Wychodzi: Gabi]

Carlos wziął telefon i zadzwonił: Hey, Rex... Chata wolna, zabieraj piwko, chipsy są... Jeszcze postaram się zwerbować Toma i może Mike'a... Dzisiaj finały Very Happy

... nie słuchając wykrętów Rexa odłożył telefon, po czym rozerwał paczkę chipsów...

Sahem

Kilka minut po telefonie Carlosa mężczyzna był już przed drzwiami. Po domu Solisów rozszedł się dźwięk dzwonka...

heaven

Witaj brachu - powiedział znowu trzymając telefon w ręku i czekając na połączenie - O cześć, Tom, dzwonię żeby przyomnieć o meczu... przychodzisz? - zapytał...

Sahem

- Tak, witaj - na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech, którego nie było na niej od paru dobrych tygodni - Mam piwo - powiedział wchodząc do salonu i stawiając puszki na stoliku. W tym momencie wyobraził sobie reakcję Bree... Zabiłaby go chyba za coś takiego.

heaven

Nie dodzwoniwszy się do Toma spróbowął do Mike'a lecz i tu nie było żadnych rezultatów... Heh, Tom nie odpowiada, ale pewnie przyjdzie, tak mówił rano, a nie sądzę, żeby przez żonę lub z innego błahego powodu chciał przegapić finały... A właśnie, Bree wie, że tu jesteś?

Sahem

W międzyczasie, gdy Carlos próbował dodzwonić się do Mike'a mężczyzna usiadł na kanapie i otworzył jedno piwo.
- Bree? Widziała jak wychodzę... - w obecnej chwili nie powinno już jej interesować, gdzie i kiedy szwenda się jej prawie BYŁY mąż - A Gaby? - gdyby to był jego dom, Bree na pewno nie zgodziłaby się na taki wieczór...

heaven

Ech, szkoda gadać... Znowu się obraziła i pewnie pojechała na nocną rundkę po galeriach. - mówiąc strzelił zawleczką puszki - A tak poza tym to co u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy...

Sahem

- Tak, bardzo dawno... - ostatnio rzadko ma czas na rozmowę z dziećmi, a co dopiero z sąsiadami... - U mnie nic ciekawego... - Bree tak bardzo chce ukryć fakt tego, że się rozwodzą. Rex stwierdził, że może to zrobić dla żony, ostatnia przysługa...
- Mamy nowego doktora w szpitalu... - w tej chwili przypomniał sobie słowa Blore'a. Siedzieli tak do później nocy kibicując zawodnikom. Gdzieś koło pierwszej Rex pożegnał się i ruszył do domu.

[wyjde Rex'em bo już dzień Razz

]

Seniorita-Qabi

Wróciła nad ranem lekko zmęczona, zaraz się przebrała i poszła spać.
Rano wypiła mocną kawę i odpisała na sms-a Lynn.

Granmor

[wchodzi Patrick]

Wchodzi na ganek, wygląda przez okno do wnętrza domu. Podchodzi do drzwi i kilka razy puka. Podśpiewuje sobie pod nosem przy okazji.

Seniorita-Qabi

Podeszła Gabi o otworzyła drzwi w samym szlafroku
To ty Patrick, wejdz uśmiechnęła się szeroko

[WCHODZI:Patrick]

[Sorki że nie pisałam ;*]

Granmor

-Cześć, przyszedłem mam nadzieję nie za wcześnie. - był za wcześnie, Gabrielle była tylko w szlafroku.

Seniorita-Qabi

Nie, wchodzpowiedziała do Patricka
Ja już i tak nie spałam poprawiła szlafrok tak że przez chwilę było widać jej bieliznę

Granmor

-Ja już też nie spałem, dlatego pomyslałem że wpadnę. - stwierdził Patrick, po czym rozejrzał się po wnętrzu-Sama mieszkasz?

Seniorita-Qabi

Nie, z mężem powiedziała lekko zdenerwowana

Granmor

-Och, z mężem. Może będę miał okazję go poznać. - powiedział, uśmiechając się przy tym delikatnie. -Długo już tutaj mieszkasz?

Seniorita-Qabi

Około 4 lata powiedziała siadając i odkrywając nogi

Granmor

Zmierzył wzrokiem postać latynoski, uśmiechnął się pod nosem.
-Znasz jakąś dobrą kwiaciarnię?- spytał po chwili.

Seniorita-Qabi

Nie zabardzo, ale Carlos będzie znałpowiedziała poprawiając fruzurę