Dom Rebecci Bloomwood - NA SPRZEDAŻ

Sahem

- Rex? - uśmiechnęła się wspominając swojego pierwszego męża - Zdradzał mnie z prostytutką - uśmiech na jej twarzy zmienił się z radosnego w uśmiech goryczy. Przyzwyczaiła się do tego, że każdy w mieście o tym wiedział, więc nie miała problemu, by o tym mówić. Tak jak o swoim alkoholizmie.
- Dostał zawału w czasie sesji sado-maso... - westchnęła.
- Ale w gruncie rzeczy był dobrym człowiekiem - upiła łyk herbaty - Lekarzem. Tuż przed jego śmiercią postanowiliśmy, że spróbujemy jeszcze raz

Granmor

Satine zmierzyła ją wzrokiem. -Nie podejrzewałabym Cię o bycie dominą. - napiła się czegoś, co tam sobie przygotowała. -Oui, jednak ludzie nadal potrafią mnie zaskoczyć.

Sahem

- Przepraszam, źle się wyraziłam - uśmiechnęła się - Dostał zawału w czasie sesji z prostytutką, Maisy Gibbons, moją sąsiadką - poprawiła się - Ale wówczas nie umarł - trzeba to sprecyzować - Został otruty przez naszego farmaceutę

Granmor

Satine roześmiała się, głośno, donośnie. Należy zaznaczyć, że Satine nigdy się nie śmieje. -Powiedz że żartujesz, morderczy farmaceuta? - chichotała.

Sahem

- Psychopatyczny, morderczy farmaceuta - uśmiechnęła się. Postanowiła, że pominie fakt, że się z nim umawiała oraz ten, że obserwowała jak umiera.
- Życie na przedmieściach momentami wydaje się nudne, ale czasami wręcz mnie zaskakuje

Granmor

Spojrzała na nią z uśmiechem. -Oui, życie jest zaskakujące. po chwili jednak znów jej twarz była nieskazana emocją.

Sahem

Przypominała jej ją samą, gdy jeszcze żył Rex. Zero emocji na twarzy.
Dosłownie.
Uśmiechnęła się lekko.

Granmor

-Dlaczego tu jesteś, Bree? - zapytała w końcu. -Oprócz tego, że chcesz bym wiedziała że nie jestem w tym sama. - spojrzała jej prosto w oczy. Cóż, można uznać że skończyła bawienie się w kotka i myszkę.

Sahem

- Szczerze? - spojrzała na nią odstawiając następnie filiżankę z herbatą na stolik - Chciałam dowiedzieć się czegoś o tym Patricku - odparła spokojnie układając dłonie na kolanach - Zagraża mojej rodzinie

Granmor

- Za to, że miałam odwagę tutaj przyjść, powiem Ci najszczerzej jak tylko umiem. - powiedziała wbijając w nią ciągle wzrok, wydaje się jakby ona szukała na twarzy rozmówcy zawsze mimiki.-Naprawdę nie wiem kto to jest. Być może ktoś kogo znam, ja tego nie zaprzeczam. - założyła nogę na nogę. -Nienawidzę miłości, sprawia że jesteśmy słabi. Ale potrafię zrozumieć Twoje obawy.

Sahem

- To właśnie miłość do rodziny daje mi siłę - uśmiechnęła się do niej wyraźnie zaprzeczając poglądom Satine - Zastanawiam się jednak nad jednym... - tu znów sięgnęła po swoją filiżankę - Twój siostrzeniec... - nie była pewna, czy to bezpieczny temat - Po tej tragedii rozpłynął się w powietrzu

Granmor

-Eric? On ma 6 lat. Gdzie się może rozpłynąć? - zapytała zdziwiona i pokazała palcem sufit. -Jest na górze, nie wychodzi z domu. Mało mi przeszkadza, co mi odpowiada.

Sahem

Tego nie wiedziała.
- Dobrze mieć kogoś przy sobie - znowuż się uśmiechnęła.

Granmor

-Daję sobie rady sama. - oznajmiła w podobny sposób jak wcześniej Bree o miłości, mają naprawdę skrajne pozycje. XD

Sahem

- Każdy ma inny sposób na życie - odparła z ciągłym uprzejmym uśmiechem na twarzy.

Granmor

-Jeżeli to koniec wizyty, to chętnie Cię pożegnam. Mam spotkanie na mieście. - a dokładnie w magazynie Fairview Reality. XD

Sahem

To było niegrzeczne.
Nie wyprasza się w tak oczywisty gości. Chyba, że się pali.
- Zasiedziałam się - uśmiechnęła się przepraszająco. Odstawiła herbatę, wstała, poprawiła fałdkę na spódnicy i skierowała się do wyjścia.
- Miło było się spotkać - odparła, choć nie była pewna, czy to do końca prawda.

Granmor

Satine jaka jest, każdy widzi. xD - Owszem, jesteś lepsza od reszty maluczkich. Widzę w Tobie materiał na paryżnankę. - dlatego Satine była dla Bree miła. Widziała w niej zimny sopel lodu, podobny do siebie.

Sahem

Zimny sopel w Bree stopniał wiele lat temu, ale Satine nie mogła przecież tego wiedzieć.
- Miło to słyszeć - odparła najuprzejmiej jak umiała - W takim razie... - spojrzała na drzwi - Do zobaczenia - pożegnały się i Bree wyszła.

[wychodzi]

Granmor

A gdy Bree zostawiła już Satine, ta druga zadzwoniła do kogo trzeba i po chwili już jej nie było w domu.

MrSiM

Przyjeżdża Rebecca
Nigdy nie lubiła małych miasteczek, a zwłaszcza, dlatego że w takich małych miejscach jest mało sklepów, a co dopiero markowych

MrSiM

Kiedy Rebecca już rozpakowała się, a tych ubrań miała sporo, bo zajęły, aż 2 pokoje, to postanowiła, że się przejedzie do pobliskiej galerii handlowej, ale postanowiła, że nic nie kupi, tylko sobie poogląda

MrSiM

Rebecca wraca do domu

No i zaczęło się, Rebecca znomu coś kupiła, a to oznacza, że jej mania dalej trwa, po chwili poszła do swojego pokoju i przymierzała ubrania, potem posurfowała trochę po necie i zobaczyła, że będą 2 imprezy jedna dziś, a druga jutro
- Muszę na nie iść - powiedziała do siebie

MrSiM

impreza już powoli się będzie zaczynać, a Rebecca do spóźnialskich nie należy

Jeanelle

Wchodzą Jean, Rebecca, Damen i James. Jean zatkało. Wszędzie walały się ubrania. Po prostu ją zatkało.