Dom rodziny Scavo

Granmor

Chyba nie musze mówić że Ci terroryscie się schowali, lepiej niż sam Osama.

Tom S.

Tom wyszedł do ogrodu. Parker! Gdzie jesteście?? Oczywiście odpowiedzi nie było... Wyszedł przed dom. Chłopaki to naprawdę nie jest smieszne - wychodźcie tu natychmiast. Odpowiedzi dalej nie było więc Tom szukał... No bo co innego miał robić.

Sahem

Ha! Kocha te dzieciaki! Musi im kupić po lizaku, czy czymś w nagrodę. Kiedy Tom wyszedł wstała i ruszyła do pokoju, który znajdował się po prawej stronie domu, patrząc od frontu. Było to coś w rodzaju gabinetu, czy czegoś. Zaczęła się rozglądać. Kilka kartek, papierków i nic więcej...

Tom S.

[Chcesz jeszcze przeszukiwać mój dom, czy moge wracać?? xDD]

Tom dalej szukał chłopców...

Sahem

[mozesz wracac xD]

Zauważyła jakieś rachunki. No tak, każdy miał rachunki. Ruszyła dalej. Nic ciekawego tu nie ma... Ech.

Tom S.

[ok xD]
Tom znalazł chcłopców gdzieś w ogrodzie pani McCluskey... Dał im jakąś karę i wrócił do domu..

Przepraszam za to... wszystko - powiedział Tom.

Sahem

Cholera! Stała właśnie w gabinecie. Zaraz...
Pojawiła się za Tom'em.
- Za te maluchy? - uśmiechnęła się - Szukałam łazienki... - spojrzała na niego wzrokiem dającym do zrozumienia, że takowej nie znalazła.

Tom S.

Tom dopiero teraz zorientował się, że kiedy wychodził z domu Shanon siedziała w kuchni a teraz była w salonie [No dobra - To ja tego nie zauwazylem xD]
Łazienka jest obok - odpowiedział Tom cągle patrząc na Shanon...

Sahem

- Dla blondynki to jednak problem znaleźć te właściwe drzwi - uśmiechnęła się - To gdzie ta łazienka? - zapytała nadal się uśmiechając.

Tom S.

Przeszli na korytarz (czy tam gdzieś xD). To te drzwi wskazał Tom. Ja czekam w kuchni...

Sahem

- Dzięki - tak, chwyt na głupią blondynkę zawsze działa... Weszła do łazienki i... usiadła na brzegu wanny. Po chwili nacisnęła spłuczkę i przemyła dłonie. Chwilę później wróciła już do kuchni.

Tom S.

No to na czym skończyliśmy rozmowę? Zpytał Tom ciągle zastanawiając się nad tym czy Shanon zupełnie przypadkiem znalazła się w gabinecie.

Sahem

- Rozmowę? - zaczęła się zastanawiać, a może udawać - Sądzę, że mówiliśmy o waszej słodkiej gromadce - uśmiechnęła się i usiadła na "swoim" życiu.

Tom S.

No faktycznie - odpowiedział Tom. A pani ma dzieci? Zapytał

Sahem

Zachichotała.
- Nie - zaczęła - Jeszcze - dodała po chwili - Nie jestem jeszcze gotowa, by być matką - upiła łyk kawy. Gdyby ON to słyszał, to chyba padłby trupem na miejscu... ze śmiechu się znaczy.

Tom S.

Na to nigdy nie jest się gotowym... Przynajmniej tak twierdzi moja żona - odpowiedział Tom uśmiechając się do Shanon.

Sahem

- No, ale mam nadzieję, że kiedyś poczuję instynkt macierzyński - odwzajemniła uśmiech, taaaa jasne. Ona i macierzyństwo? Dobre.

Tom S.

A ma pani... męża? - Zapytal delikatnie tom zmieniając temat.

Sahem

Zachichotała.
- Na to też nie byłam jeszcze gotowa - uśmiechnęła się - Taka niezdecydowana blondynka ze mnie - upiła łyk kawy.

Tom S.

No ale ochotników pewnie nie brakuje - powiedział Tom patrząc na Shanon i uśmiechając się szeroko...

Sahem

- Do tej pory byli to przeważnie sami palanci - uśmiechnęła się - Coraz bardziej przekonuję się, że przyjazd tutaj był doskonałym pomysłem

Tom S.

Tego możesz być pewna - odpowiedział Tom. Farview to wspaniałe miejsce...

Sahem

- Jestem tego pewna - uśmiechnęła się. Ciekawe, czy mu nie przeszkadza... No, ale skoro nic nie mówi.

Tom S.

A gdzie wcześniej mieszkałaś? Zapytał Tom

Sahem

A co, powie mu...
- W Houston - upiła łyk kawy - Te od "Houston, mamy problem" - uśmiechnęła się.