Dom Stoffordów

Eli · Wysłany: Sob 17:57, 31 Mar 2007 Temat postu:

Eli nie mogła całą noc spać. Zdążyła już wziąc prysznic i się ubrać, własnie schodziła na dół gdy usłyszała serię strzałów. Wyjrzała przez okno i zobaczyła uciekającego mężczyznę. Wyszła przed dom. Chwilę później na Wisteria przyjechała policja.

Granmor

[wchodzi glina]

Pod drzwi mieszkania, przychodzi policjant. Dzwoni do drzwi.

Eli

Eli siedziała w kuchni z kubkiem kawy gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Podeszła i otworzyła.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?

Granmor

Policjant przywitał się z kobietą po czym rzekł chwytając za notatnik:
-Chciałbym zadać Pani kilka pytań..

Eli

--cudownie-- pomyślała eli i wskazala na fotele które stały na werandzie
- w takiem razie proszę usiąść - policjant usiadł a Lizz na preciwko niego - Słucham

Granmor

Policjant podziękował po czym chrząknął dosyć znacząco.

-Primo... czy zna Pani niejaką Edie Britt? - spytał glina, po czym spojrzał na kobietę. Wyglądała ładnie, jak na tę porę dnia...

Eli

-Osobiście nie. Wiem, że mieszka na tej ulicy ale nie miałyśmy okazji się spotkać.

Granmor

Mężczyzna pokiwał głową delikatnie, po czym mruknął:
-Pani pewnie nowa? A może słyszała Pani coś..dziwnego.. dzisiaj rano? W okolicach godziny 6-stej.

Eli

- Nowa, dokładnie. A chodzi pewnie Panu o te strzały? W takim razie słyszałam coś dziwnego.

Granmor

Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, po czym pokiwał głową.
-Widziała Pani co się dzieje? Czy tylko rozpoznała strzały?

Eli

- Nie widziałam, tylko słyszałam.

Granmor

-Rozumiem... po ulicy latają Pani sąsiedzi, Pani nie jest ciekawa co się stało? - powiedział glina jakby coraz bardziej odchodząc od tematu, może dlatego że wie już wszystko od Pani Huber a gospodynię u kórej teraz był - żal było opuścić.

Eli

Liz uśmiechnęła się do policanta.
- Wie Pan co, wyszłam przed dom zobaczyć co się dzieje, jednak szybko zrezygnowałam i poszłam zrobić sobie kawę. Nie lubie wtrącać się w nie swoje sprawy poza salą sądową. A właśnie może napije się Pan kawy?

Granmor

-Bardzo chętnie... - mężczyzna uśmiechnął się szeroko, po czym oparł wygodniej na kanapie. -Jest Pani typem samotnika? Bo tak mi się wydaje. - zmierzył ją wzrokiem.

Eli

Eli wstała i poszła po kawę. Gdy wróciła podała ją policjantowi i odpowiedziała na jego pytanie.
- Raczej tak, chciaż nigdy się nad tym nie zastanawiałam.

Granmor

-Rozumiem... rozumiem... - powiedział kilka razy, jakby się nad tym zastanawiając, wyjrzał przez okno po czym mruknął: A skąd Pani jest?

Eli

-Nowy York. Domyślam się, że praca policjanta musi być bardzo męcząca, w życiu nie wymyśłiłabym tylu pytań na poczekaniu. No chyba, że zadaje je Pan każdemu.

Granmor

-Eh.. jakie to czasy przyszły, aby sąsiadki do siebie strzelały... - westchnał dosyć głośno policjant, rozejrzał się po salonie po czym dodał. - Dokąd pędzisz, Ameryko?

Eli

- Chyba lepiej tego nie wiedzieć - powiedziała cicho i założyła noge na nogę
- Może jeszcze kawy? Herbaty?

Granmor

Policjant powiedział, że musi się już zbierać bo cholera jest na służbie. Po czym mruknął jeszcze gospodyni żeby lepiej zainteresowała się tym co się dzieje tuż za jej oknami bo kiedyś może wpuścić tę osobę, która strzelała.

[wychodzi gliniarz]

Eli

Lizzy zamknęła drzwi.
- No cóż zbierał zeznania, a nawet nie dowiedział się o nazwisko. - powiedziała do siebie i sprzątnęła filiżanki z kawą. Włączyła telewizor i zaczęła zcierać kurze z półek. Nagle zastygła w miejscu, spojrzała przez okno i ujrzała grupkę sąsiadów. Odłożyła wszystko, wyłączyła telewizor i wyszła z domu.

[wychodzi: Eli]

Eli

Eli wróciłą z New York. Weszła do domu, zostawiła walizki i zrobila sobie kawy. Z kubkiem w ręce wesżła przed dom. Usiadła na fotelu przed domem i zastanawiąła się co się działo na tej ulicy podczas jej nieobecności.

Eli

Po wypiciu kawy i chwilowym nic-nie-robieniu. Lizzy przebrała się, zamkneła dom i pojechała do centrum w poszukiwaniu lokalu na kancelarie.

Eli

Eli weszła jeszcze do domu. Zostawiła dokumenty i pojechała zobaczyś swoje nowe biuro.
[wychodzi: Eli]

Granmor

[podjeżdza taksówka]
[a z niej wychodzi Charlie]

Charlie spojrzał na kartkę z adresem przyjaciółki. Spojrzał na tablicę która stała tuż obok ładnego domu.
-To tutaj.- pomyślał sobie, podchodząc do drzwi.
Zapukał, niestyety nikogo nie zastał.
Zapłacił za taksówkę, wziął swoją walizkę i usiadł na schodach.