Park...

Sahem

- Oj prawda - złożył gazetę na pół, bo to nieuprzejmie było czytać w towarzystwie, nawet nieznajomej osoby.

Viktor

- Amanda. -przedstawiła się krótko po czym wyjęła z kieszenie mała buteleczkę wódki i wzięła łyka - Chcesz? -zapytała otwarcie

Sahem

- Orson[i] - przedstawił się także, po czym spojrzał na buteleczkę [i]- Nie, dzięki. "Jestem" w pracy - i uśmiechnął się ponuro.

Viktor

- W pracy?- zapytała zdziwiona - Pilnujesz gołębi? -wypiła zawartość buteleczki do dna

Sahem

- O! - wykrzyknął, jakby odkrył, że E=mc2 - Do tego by mnie chyba przyjęli - uśmiechnął się krzywo, po czym założył nogę na nogę - A ty? - tu spojrzał na buteleczkę - Problemy?

Viktor

- Od pięciu lat całe moje życie to jeden wielki problem. - odpowiedziała - Kiedyś byłam królową wśród mężczyzn a teraz jestem nikim. A wszystko zaczęło się od hydraulika. /xD

Sahem

Wszyscy mają problemy natury miłosnej... Nikt nie był w więzieniu, nie potrącił kumpla, a następnie nie stracił pracy? Ech... Chyba tylko on miał takiego pecha.
- Hydraulika? - oj, on też miał podobne problemy przez jednego hydraulika...

Viktor

- Tak... zanim go poznałam mogłam mieć każdego, a on stał się szczytem nie do zdobycia.- westchnęła - Zwykły hydraulik, zwykły Mike...

Sahem

Zaraz, czy ona powiedziała Mike?
- Mike? - zapytał nieco zaskoczony.

Viktor

- Tak, Mike Delfino. Ale to już odległa historia. -odpowiedziała patrząc na drzewa - A ty co? Bezrobotny tak?

Sahem

Lubił Mike'a, ale chyba on lubił prześladować ludzi...
- Tymczasowo - znów na jego twarzy zagościł krzywy uśmiech. Ta, tymczasowo. Był już chyba na pięciu spotkaniach w tym tygodniu i na każdym, gdy tylko dostrzeżono, że siedział w więzieniu dziękowano mu w mniej lub bardziej uprzejmy sposób.

Viktor

- A czym się wcześniej zajmowałeś? -zapytała spoglądając na niego

Sahem

- Byłem dentystą - jakoś łatwo mu przychodziło otwieranie się przed obcą osobą. Był to pewien rodzaj terapii. W końcu przez tak długi czas ukrywał przed Bree sprawę swojego zatrudnienia...

Viktor

- Serio? Pewnie zabiłeś kogoś i odebrali Ci prawo do wykonywania zawodu. -powiedziała z pewnością w głosie - Tak miał jeden z moich kochanków, koleś tak go wkurzył że ten wbił mu skalpel w tyłek i się wykrwawił.

Sahem

- Niezupełnie - odparł nieco niepewnie. Niezłych znajomych miała jego nowa znajoma...
- W każdym bądź razie prawo wykonywania zawodu mi odebrali - uśmiechnął się ponownie krzywiąc usta.

Viktor

- Nie martw się, mnie tez nigdzie nie chcą przyjąć do pracy. -tylko że ona ledwo skończyła ogólniak

Sahem

- No to jest nas dwoje - uśmiechnął się i sięgnął po teczkę, z której wyjął drugie śniadanie od Bree - Poczęstujesz się? - miał dwie kanapki, więc jedną mógł odstąpić.

Viktor

- Z przyjemnością, kurcze ale teraz ja nie mam nic dla ciebie... -skrzywiła się trzymając kanapkę

Sahem

- Wystarczy mi towarzystwo - wgryzł się w kanapkę - Nawet nie wiesz, jak może nudzić szukanie pracy - dodał po tym, jak przełknął kęs.

Viktor

- Pewnie żona każe ci szukać pracy.- westchnęła jedząc

Sahem

- Nie do końca... - odpowiedział wzdychając lekko. W pewnym stopniu Bree miała wpływ na jego potrzebę znalezienia pracy. W końcu jej tak dobrze szło, a on czuł się przy niej jakoś niedowartościowany...

Viktor

- Jak to? Chce żebyś siedział w domu? - zapytała jedząc

Sahem

- Nie wie, że szukam pracy - odparł - A tak dokładniej to myśli, że ciągle mam pracę - no i się uśmiechnął głupio.

Viktor

- Rozumiem. -przeciągnęła kiwając głową - Wiesz co fajny z ciebie koleś. -stwierdziła tak od serca

Sahem

Oj, gdyby poznała go bliżej zmieniłaby zdanie. Tak przynajmniej stwierdziłaby Bree...
- A z ciebie fajna babka - uśmiechnął się.