Park...

Arno

- Zabrali mi Ivy. - udało mu się tylko to wydukać i schował głowę w kolana, był załamany.

Granmor

Przez chwilę myślała kto to po czym szepnęła.-O Boże...jak?

Arno

- Niby jest jakiś papier, który napisała Ruda, że jedynym prawnym opiekunem ma być rodzina MATKI dziecka...a ostatnimi czasy powróciła jej siostra. Zrobiła to tylko dla własnej satysfakcji...wiesz, że ona jest ćpunką? A policji to nie przekonało.... - popadł w słowotok, po czym sięgnął papierosa i w przeciwieństwie do Julie nie zdeptał go, tylko zapalił.

Granmor

-Potrzebujesz adwokata? Mój mieszka niedaleko. - szpera w swojej torebce i wyciaga wizytowke na której było napisane "Mecenas Ally McBeal telefon ....."

Arno

- Dzięki... - jęknął wzruszony, aż jej się rzucił na szyję, nie radził sobie w tej sytuacji.

Granmor

A ona go tylko poklepała. Nie lubiła jak się faceci na nią rzucają, niezależnie od kontekstu.

Arno

- Mam tego wszystkiego dosyć. - jęknął odrywając się od niej, sam nie wiedział co miał na myśli.

Granmor

-Wszystko się ułoży, jestem tego pewna. Ally jest świetna. usmiechnela sie delikatnie.

Arno

- Nic kurwa nie będzie dobrze...wszystko się jebie... - krzyknął, nie miał nadziei, był zdenerwowany - nie na Julie, lecz na sytuację życiową, w której się znajdował.

Granmor

-Mason, posłuchaj mnie. Wszystko będzie dobrze, wiem to. Przeżyjemy jakoś ten okres, nawet, nawet ja, jakoś przeżyję to że niedługo mija rok od śmierci Penny. Bo musimy. Zadzwonisz do mecenas McBeal, a ona z swoją przyjaciółką spróbują Ci pomóc. - jakoś tak chwyciła go za dłoń by zwrócić jego uwagę na siebie.

Arno

Spojrzał na nią delikatnie się uśmiechając.

Granmor

-No...tak trzymać. - uśmiechnęła się widząc uśmiech mężczyzny.

Arno

Chciał coś powiedzieć o tym dokumencie, o ciotce Ivy ćpunce, ale zrezygnował; milczał; znowu spuścił wzrok.

Granmor

No a ona zostawiła już jego dłoń, też milczała.

Arno

Nie wiedział co robić.
- Przeżyjemy? - zapytał dla pewności i patrzył jej w oczy.

Granmor

-Taa, zawsze nam się udaje. - mrugnęła do niego i rozejrzała się.

Arno

- Ty sobie na pewno poradzisz. - powiedział, po czym przyciągnął ją do siebie, tzn. przytulił.

Granmor

-Ty też, masz Kamilę. - usmiechnela sie pod nosem.

Arno

Pokiwał głową...i wyciągnął kolejnego papierosa.
- Niestety jestem pesymistą, mam tego wszystkiego dosyć. - powiedział i zapalił.

Granmor

-Na to już nie poradzę. - westchnęła.

Arno

Spojrzał się na nią tak jakby chciał zapytać : Na pewno? Ale nie odezwał się słowem, tylko puszczał kółka z dymu.

Granmor

A ona spojrzała przed siebie, powiedzmy na to jeziorko które niedawno stworzyłem.-M-myslisz czasem o tym jakby wyglądało Twoje życie...gdyby się coś nie stało?

Arno

- Coś konkretnego? - spytał i zgasił papierosa.

Granmor

-Nie, niek onkretnego. Na przykład...gdybyś nie przyjechał do Fairview, albo, albo gdybyś został z Cecylią. - a ona to dostała słowotok.

Arno

- Nawet dość często... - wyszeptał nie nawiązując do Cecylii, co miał zamiar zrobić później.