Park...

miss.

- Anna - przedstawiła się i ich słuchała XD
Ona w akcie zemsty zaliczyła Masona, jego brata nie XD

Naomi/Missy

- Co ?! Kurwa... a ja miałam takie plany włączenia się do tej rodziny, bo bogaci są, co nie ? A po za tym to Iva jestem. - ona ręki nie podała nikomu, tylko kiwnęła głową do każdej i usiadła.

miss.

- Jak można chcieć się włączyć do rodziny D? nawet dla kasy... poniżające. To ja już bym wolała zarabiać jako dziwka niż korzystać z ich pieniędzy. - ona problemu z kasa nie miała, wiec do konca jej nie rozumiała XD

Future Lover

Zaczęła kiwać głową.
-To prawda. Nigdy nie poniżyłabym się w ten sposób. Wolałabym już śmierć.-Strasznie nienawidziła rodziny D xD

miss.

- Albo śmierć... - poparła Ver XD

Future Lover

Zaciągnęła się xD
-Zastanawiam się tylko co takiego zrobił, że taka piękna dziewczyna jak ty tak bardzo go nienawidzi.-Uśmiechnęla się znów. Bo Ania piękna była xD Jest.

miss.

- Zniszczył moją siostrę... a ja ją kochałam. I jest dupkiem.

Future Lover

Wypaliła już papierosa.
-A więc ma jakiś talent.-W sensie talent do niszczenia ludzi.
-Sukinkot.-Westchnęła.

miss.

- No widocznie ma. A tobie co zrobił?

Future Lover

-Zmusił moje dziecko do samobójstwa.-Zdjęła okulary i uśmiechnęła się.

miss.

- O-bo-że... Tak mi przykro...

Future Lover

-Nie trzeba.-I chociaż popłakała by sobie to nie, nie, nie. Ona jest teraz bicz. Spojrzała na zegarek.
-Wiesz co? Kupie sobie dzisiaj jakąś kiecke i może zdąże na ślub Walker. Mason na pewno tam będzie.-Na samą myśl o tym uśmiechnęła się szeroko.

miss.

- Chcesz się mścić? też dostałam to zaproszenie... ale nawet nie wiem kto to, głupio tak iść

Future Lover

-Zamierzam uprzykrzać mu życie aż ucieknie. Albo nie wiem co zrobi.-Troche się zaczęła wiercić.
-Powinnaś pójść. Mason pewnie się ucieszy jak cie spotka.-Tak jak cieszył się na jej widok xD

miss.

- Hm... dobrze. Pójdę. Ale teraz również muszę iść. Jakbyś chciała kiedyś pogadać to szukaj mnie na przecznicy ileśtam xD - uśmiechnęła się i poszła.

Future Lover

Również się uśmiechnęła i również poszła zaopatrzyć się w kiecke xd
[Wychodzi]

Naomi/Missy

A ona na ślub się jeszcze nie wybierała. Wtedy dopiero mogła okazać uczucia, więc popłakała się.

Naomi/Missy

Jak jej przeszło to poszła.

candace

Pozwole sobie

Powiedzmy, że tutaj przyszli czy coś, ok ? ; )

[przychodzi: Emily i Dan]

- We mnie sie nie opłaca wierzyć. Ale serio się zastanawiam czy to ma sens na dłuższą metę. Wiesz, ten cały odwyk. - z drugiej strony - Ania. Znowu by zrujnował komuś życie, a tak naprawde by tego nie chciał. Jednak bał się, że go to wszystko przerasta. I że nie da rady.

Jazine

spoko

- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Cóż, jeśli przyjdzie taka potrzeba, również przestanę. Mi nie udaje się w związkach więc mam nadzieję, że tobie się wszystko ułoży. Rozumiesz? Chcę cieszyć się twoim szczęściem. Wyszczerzyła się

candace

- Nieee. To wszystko brzmi jak w bajce z happy endem. Napewno sie nie uda. - usiadł sobie gdzieś na trawie, wyrwał trawkę i zaczął sie nią bawić. Odwrócił sie do niej i spojrzał na nią. - Ale wiesz co? Nie martwię się tym. Mam to wszystko w dupie.

Jazine

- Mimo lat które tu spędziłam, poza rodziną nie mam nikogo. Dragi sprawiały, że chciało mi się żyć, przynajmniej na chwilę nie czułam się osamotniona. Tak, o walnęła, wreszcie mogła z kimś porozmawiać.
- Ale chyba nie chcesz rezygnować? Usiadła obok niego.

candace

- Nie wiem. Chyba nie? Może tak? - zaśmiał się, bo już go łeb rozbolał od tego filozofowania. A na dodatek tak go jakos naszło, że zrobił sie blady i skulił trochę.

Jazine

Chwyciła go za ramię - Ej, wszystko w porządku? Strasznie zbladłeś.

candace

- Sory. - powiedział i szybko wstał, podbiegł do pierwszego lepszego drzewa przytrzymał sie go i zwymiotował. Znowu, już miał tego wszystkiego naprawde dosyć. Czuł, że nie wytrzyma dłużej. Przeklnął coś dosyc głośno i walnął pięścia parę razy w korę drzewa. Dosyć mocno, bo rozwalił sobie rękę.