Mieszkanie House'a

Sahem

- Nic ciekawego - odparł nawet się nad tym nie zastanawiając. Czuł, że ból ramion jakby zelżał. Ale nie nogi...

Saturna

- Że co proszę?! -przestała go masować - Co ty powiedziałeś?

Sahem

- No, że zabójstwo nie jest ciekawe - odpowiedział spokojnie - Coś nie tak?

Saturna

-Nie jest ciekawe, jest okrutne... -do oczu napłynęły jej łzy ale szybko się opamiętała i znów zaczęła go masować

Sahem

Chyba nie powinien był tego mówić.
Ojej.
- Fakt, szkoda zdrowego faceta... - mógłby przecież dostać kiedyś ciekawej choroby...

Saturna

- No dobra odkryłeś mój słaby punkt, teraz dla wyrównania ty mi coś o sobie powiedz.

Sahem

- Nie jestem ciekawy - odparł spoglądając na dziewczynę - Może być to, że lubię orzeszki?

Saturna

Roześmiała się - Nie jesteś wylewny, ale to właściwie dobrze, lubię takich facetów.

Sahem

- Po co tracić czas na nieprzyjemną rozmowę? - uśmiechnął się chytrze spoglądając do tyłu, by móc na nią spojrzeć.

Saturna

Spojrzała na niego i uśmiechnęła się delikatnie -O czym myślisz? -głupia nie była ale lubiła te jego odzywki

Sahem

- No... - tu się zatrzymał - Chyba nie o jedzeniu orzeszków - ta gra zaczynała się mu podobać.

Saturna

- A może masz jakieś orzeszki? Dawno ich nie jadłam... -pogłaskała go po głowie

Sahem

- Mam tylko chipsy - odparł sięgając po butelkę - Na pewno nie chcesz? - on się chętnie jeszcze napije.

Saturna

- Nie, nie chcę chipsów. -bez odpowiedzi wzięła butelkę i się napiła tak jakby na odwagę i nagle pocałowała go w usta ale tak jakoś ostro co było do niej niepodobne

Sahem

I na to czekał.
Wkrótce odwzajemnił pocałunek i zaczął powoli zdejmować jej bluzkę.
Bądźmy szczerzy, House się nie zastanawiał długo, nad tym co robi. Szczególnie, jeżeli chodziło o kobiety. Wyłączając z tego Cuddy, która była tam gdzieś daleko w Princeton.

Saturna

Nie stawiała oporu, całowała go namiętnie i rozpięła jego koszulę.

Sahem

/I chyba pora na narrację. Zajmij się tym Wink

Zdjął jej tę bluzkę i znów zaczął całować.
Jak on dawno nie był z kobietą...

Saturna

Wielkiego hałasu nie było bo ona nie z tych hałasujących, było całkiem przyjemnie bynajmniej ona była zadowolona, po wszystkim leżała obok niego -Nie wierze w to co się stało... to mój pierwszy dzień tutaj i ja już przespałam się z obcym mężczyzną.

Sahem

- Mówią, że dobrze mieć znajomego lekarza - odparł uśmiechając się po hałsowemu.
Swoją drogą. Ona też jest pierwszą osobą, z którą robi, no sami wiecie co.

Saturna

- W takim razie mam szczęście. -roześmiała się

Sahem

No to sobie tak leżał i myślał o tym, czy dzisiaj będzie miał jakiś ciekawy przypadek...

Saturna

-Na mnie już chyba pora. -poleżałaby sobie jeszcze ale jakoś tak dziwnie się czuła

Sahem

Nie zamierzał jej zatrzymywać. W końcu był przyzwyczajony do tego, że kobiety po wszystkim wychodziły. Zazwyczaj brały jeszcze przed wyjściem od niego pieniądze...

Saturna

Zaczęła się ubierać po czym spojrzała na niego -I co? Nic nie powiesz?

Sahem

- W sensie? - i tu pojawiła się obawa, że może jednak będzie chciała pieniędzy. Cóż...