The Blue Room - Jazz club Marlene Parlo

Future Lover

-Oby.-Powiedziała bardziej do siebie niż do Charlotte. Veronice by to nawet nie przeszkadzało. Ba, to byłoby jej na ręke! Byleby nikt nie zatrudnił ją do wyjaśniania tych wszystkich zniknięć.

Sahem

Zniknięciami mogłaby zająć się Charlotte, ale pod warunkiem, że Veronica nie zajmowałaby się łapaniem osoby odpowiedzialnej za te zniknięcia.
W końcu nie chciałby, żeby jedyna normalna osoba w tym miasteczku stała się jej największym wrogiem.
- Znasz właściciela?- naprawdę jej się to miejsce spodobało. Ba. Była gotowa je kupić.

Future Lover

-Siedzi obok ciebie.-Znowuż to zadowolenie w głosie. Ech, jednak opłacało się robić taki jazzclub. Wypiła już swoje whiskey i zamówiła kolejną szklaneczkę.

Sahem

No proszę. Do tego mają ten sam gust.
W takim wypadku porzuciła pomysł kupowania tego klubu. Skoro ktoś o klasie Veronici go prowadzi to Lady G. może być spokojna, że za każdym razem, gdy tu przyjdzie będzie jej się tu podobało.
- To wszystko wyjaśnia - uśmiechnęła się. To był komplement.

Future Lover

Czuła, że się zaprzyjaźnią. Dla Fairview to pewnie niebezpieczne, ale... Ale co tam. Oduśmiechneła się i zapaliła cygaro, ehe. Wyciągnęła jedno w stronę Lady G., no bo wiadomo. Gościa trzeba czymś częstować.

Sahem

Sięgnęła po te cygaro.
Nie rozumiała dlaczego mężczyźni nigdy nie tolerowali kobiet palących cygara.
No, może poza Barney'em, który był zachwycony palącą Robin.
W każdym bądź razie Lady zapaliła sobie. Whiskey i dobre cygaro na pewno poprawią ten niesmak.

Granmor

[ a jak robin się suited up xDDD]

Future Lover

Spojrzała na zegarek. Dzwoniła do niej pewna biznesłoman, prosząc o spotkanie. No cóz, to bedzie musiało poczekać do jutra.
-Przypomnij mi Charlotte...-Napiła się whiskey.
-Czym się zajmujesz?

Sahem

- Jestem adwokatem - odparła spokojnie - W tej chwili prowadzę zakład pogrzebowy - ale na tym nie zamierzała poprzestać - Powiedzmy, że ta praca daje mi wiele... - próbowała dobrać odpowiednie słowo - Satysfakcji - dopowiedziała w końcu lekko się uśmiechając.

Future Lover

Kiwnęła głową i również lekko się uśmiechnęła. Dom pogrzebowy... Całkiem nieźle. No i do tego adwokat. Veronica coraz bardziej cieszyła się z tego, że tak dobrze dogaduje się z Lady G.

Sahem

Planowała jeszcze kilka rzeczy, ale te, były dopiero w początkowych etapach, więc nie było sensu o nich wspominać.
Dopiła swoją whiskey i zamówiła kolejną.

Arno

Przeczytała o nowym klubie w internecie i stwierdziła, że będzie to świetne miejsce do spotkań 'biznesowych', tak więc zagłębiła się do wnętrza lokalu przechodząc przez jakąś kotarę i trzymając w dłoni swoją kopertówkę podeszła do baru. W tej samej dłoni nerwowo ściskała telefon czekając aż ktoś ją obsłuży, póki co nie siadała.

Future Lover

Barman podszedł do Juliet i z szarmanckim uśmiechem zapytał co podać.
Buchała sobie tymi dymkami z cygara, tak fajnie i w ogóle. Niebezpiecznie.
-Ach...-Coś jej się przypomniało. Chyba. Gdy pracowała nad sprawą tej bitch wannabe Satine York, spotkała w więzieniu Shannon Rutherford. Ja nie pamiętam już jak to było.. Ale ona zapyta, a co tam.
-To ty wyciągnęłaś z więzienia Shannon Rutherford?-Żeby gadka się kleiła, o. Jakby co to zedytuje.

Sahem

/masz pamięć xD

Wiedziała, że w końcu to pytanie zostanie zadane.
- Tak - odpowiedziała spokojnie - Biedactwo... - ta, suka jedna - Słyszałaś, że miała wypadek? - Lady G. wiedziała.

Arno

Uśmiechnęła się minimalnie do barmana, przygryzając wargę.
- Johnnie Walker with coke, please. - będzie doskonale kontrastować z jej porcelanową skórą. Napisała smsa, podczas gdy w głowie kłębiły jej się setki myśli i pomysłów zwróciła swój wzrok w stronę Marlene i Lady G.

Future Lover

Barman zniknął gdzieś i za chwilę pojawił się z zamówieniem Juliet.
-Chyba czytałam o tym w jakiejś gazecie.-Biedna Sharon. A to była jedna z nielicznych kobiet, które na prawde lubiła. Zmrużyła oczy i próbowała sobie przypomnieć co dokładnie tam pisali.
-Śpiączka, czy tam paraliż... Coś w tym stylu.

Sahem

- Śpiączka - potwierdziła - Doznała dość poważnych uszkodzeń ciała i być może mózgu - ups. Za dużo powiedziała. No cóż... Nawet jej się zdarzają drobne błędy.

Future Lover

-Kolejny dowód na to, że boga nie ma.-Dokończyła swoje whiskey i zamówiła następne.
-W tym samochodzie powinien siedzieć Mason Devouey z cała swoją rodziną. Ale skoro nie ma boga, nie będzie też cudów.-Westchnęła sobie.

Sahem

Ale jest Lady G., ona jest lepsza od Boga, bo może załatwić to, o co prosisz.
Zaśmiała się.
- Widzę, że w tej mieścinie jest więcej ciekawych typów

Future Lover

-Mason D. to największa kreatura jaką widziało to miasteczko. W dodatku cięzko go sprowokować i później pozwać.-Napiła się whiskey, którą przed chwilą dostała.
-Nie cierpie tego typa...

Sahem

Wypuściła kłębek dymu z ust.
- Kto mówi zaraz o pozywaniu... - spojrzała na Veronicę - Są inne, bardziej sprawdzone sposoby... - nie powiedziała przecież, że można go po prostu zabić. To byłoby zbyt bezpośrednie.

Future Lover

-Owszem.-Ona chyba jakoś tak... Zrozumiała. C'mon, obie wyglądały na bardzo niebezpieczne kobiety. I takie właśnie były.
-Można powiedzieć, że komendant główny je mi z ręki, a mimo to nie omieszkał mi przypomnieć jak bardzo wszyscy jesteśmy równi wobec prawa.-Uśmiechnęła się leciutko. Taaak, było wiele prób uciszenia Masona na zawsze. Wszystkie nieudane. Nie będzie na razie wspominać o zamachu na Nicolasa, który zleciła.

Sahem

Westchnęła lekko.
- Rozumiem... - upiła łyk alkoholu - Niektórzy ludzie nie są warci naszego zaufania - w takim wypadku należy ich się pozbyć, albo takiego zaufania im nie okazywać.

Arno

Powoli popijała swoją whisky z lodem i spoglądała to na wyświetlacz komórki to na obie Pani i jakieś tam urywki z jej rozmów przypadkiem usłyszała. Uśmiechnęła się pod nosem, prawie niezauważalnie.

Future Lover

-Święte słowa.-Ech, no cóz. Może uda jej się zniszczyć Masona w jakiś inny sposób. Pożyjemy, zobaczymy.