Dom Brooke D.

Viktor

- No proszę dostałaś kwiaty, pewnie od wielbiciela. - podeszła do niej - Na mnie już czas, trzymaj się moja droga. - i wyszła

miss.

Ja nie wiem co z jej życiem prywatnym, ale na pewno dużo pracowała.

Viktor

Siedziała ubrana w suknię ślubną w salonie i przeglądała różne gazetki oraz broszurki ślubne czekając na Brooke.

miss.

Wreszcie święty spokój w domu. Podjechała, weszła do środka, pozapalała wszystkie możliwe światła bo nie lubiła ciemności i poszła do salonu. I chciała sobie zrobić drinka i się zrelaksować a ona tam szoku doznała. Aż krzyknęła. Bo się przestraszyła Bachy.
- C..c...co Ty tu robisz?! - przywarła pleckami do najbliższej ściany i nie spuszczała z niej wzroku żeby w razie czego uchylić się przed atakiem

Viktor

- Jak to co? Czekam na ciebie. - odpowiedziała spokojnie
- Mam ci coś ważnego do zakomunikowania. - uśmiechnęła się ale tak psychopatyczne i miała taki błędny wzrok

miss.

- Tak? Co? - to że powinnaś zostać zamknięta w jakimś psychiatryku? xD

Viktor

- Biorę ślub! - krzyknęła z radością w głosie i wstała z fotela prezentując tym samym w całej okazałości swoją białą suknię ślubną
- A ty Brooke Davis zostaniesz moją druhną!

miss.

- Oo... oh. Gra...Gratuluję. - biedaczka się jąkać zaczęła XD
- Któż jest tym szczęśliwcem? Panem Młodym znaczy się? - podeszła wreszcie do barku i zrobiła sobie drinka. Odpowiednio mocnego.

Viktor

- Moja jedyna i prawdziwa miłość. - wyjęła z dekoltu zdjęcie Jokera i płożyła je na stole obok tych wszystkich gazetek - Brooke jestem taka szczęśliwa. - wzruszyła się

Viktor

/jak coś to Basia jej jeszcze powiedziała, że ma jej suknie ślubną uczyć xD

Podszedł do drzwi i zapukał.

miss.

To sie ten czas jakoś tak od dupy strony zmienia i już nic nie wiem XD

Jest rano więc właśnie miała wychodzić do pracy. Znowu spóźniona swoją drogą. Chociaż nie wiem jak się można spóźnić do własnej firmy. Też ciekawe. Otworzyła drzwi i się zdziwiła.
- O. cześć. - do tego uśmiech numer sześć.

Viktor

Spojrzał na nią i stwierdził, że ona chyba w soboty pracuje i właśnie jej przeszkodził
- Przeszkadzam? - podrapał się po głowie

miss.

O to jeszcze jest sobota xd przegapiłam.

- Co? Niieee... no co ty. - machnęła łapką, że to nic takiego i wpuściła go do środka. I starała się wyglądać jakby wcale nie zamierzała iść własnie do pracy. Naprawdę nie chciała wyjść na pracoholiczkę. A że jej kiepsko wychodziło to już inna bajka.

Viktor

Wszedł do środka jakoś tak niesmiale
- Przyszedłem... przyszedłem, ponieważ no... chciałem cie zobaczyć. - wygęgać się nie mógł

miss.

- O... o... - teraz to ją zatkało. I stała jak ta sierota na środku i się gapiła.

Viktor

- Chodzi o to że... było bardzo miło, znaczy się... kolacja była miła i... i chciałbym to powtórzyć. - zawsze był konkretny i konkretnie się wysławiał a teraz coś dziwnego się z nim działo...

miss.

Odzyskała wreszcie mowę.
- świetnie. Znaczy chętnie. Tylko nie każ mi już więcej gotować. - to taki żarty chyba nawet miał być. - Mogę coś zamówić. Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór?

Viktor

Odetchną z ulgą, chciała się spotkać ufff
- Nie, ale może tym razem ja coś zamówię i zjemy u mnie. - a po kolacji jego piesek zje Brooke xDDD

miss.

- Świetnie. - rzuciła radośnie nie wiedząc że będzie robić za pedigri ;c

Viktor

- Ok, czyli o 19 u mnie? - zapytał dla pewności

miss.

- Świetnie. - i ojej. powtarza się i zdała sobie nawet z tego sprawę. Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Znaczy... chętnie. I... już się nie mogę doczekać.