Dom Jenny i Belli

Kamila

- Cześć. Jak się czujesz ? - uśmiechnięta była. Potrafiła zręcznie ukryć smutek, a pokazywała jedynie troskę o przyjaciółkę.

candace

Jak weszła do środka, to Jennifer zamknęła za nią drzwi.
- Jako tako. Ręką czasami pobolewa, ale mam środki przeciwbólowe, więc jakoś daję radę. - uśmiechnęła się do niej. - Siadaj, chcesz coś do picia? A co u Ciebie?

Kamila

- Do picia ? Chyba nie za późno na kawę, co nie ? - puściła do niej oczko. - A u mnie... - tu przerwała, po czym spuściła głowę. - Beznadziejnie. Ciągle się kłócimy. On zażąda rozwodu. - powiedziała poważniej.

candace

Wytrzeszczyła oczy, bo usłyszała, że 'zarządał' i nie mogła w to uwierzyć. A jak stała to, właśnie usiadła. - Ale... jak to? - i zrobiła taką zatroskaną minę i w ogóle. - Opowiadaj, kawę zrobię za chwilę.

Kamila

- Zwyczajnie. Tak często się kłócimy, że on chyba już mnie nie chce. Dziś poszło o głupie śniadanie. - po tym wstępie opowiedziała o ich dzisiejszym śniadaniu, które jednak się nie odbyło, bo to niby ona wszystko zepsuła. I wspomniała również o agresji Jacka co do krzesła ogrodowego.

candace

Ona się uśmiechnęła do Belli i w ogóle to uważała, że ta zabardzo sie tym wszystkim przejmuje.
- Po prostu, jak stare dobre małżeństwo. Nie masz się co martwić. Idę zobić kawy. - wstała i już szła do kuchni, ale ona przecież z ta ręką nie riki tiki. Więc się zatrzymała i odwróciła w stronę Bell. - Albo chodź mi pomożesz, żebym dzisiaj znowu niczego nie potłukła. - powiedziała, znowu, z uśmiechem. Jakiś dobry humor miała.

Kamila

Poszła z nią. I pomagała jak tylko mogła. - Uważasz, że to wszystko przeze mnie ?

candace

Złapała się akurat za cukier. - Nie wiem. Myślę, że Jack jest troszke przewrażliwiony, ale w sumie go rozumiem. No i może nie powinnaś być taka ciekawska i dać mu dokończyć to co chciał zrobić. Najwidoczniej niecierpliwy też jest. Ale widać, że Cię bardzo kocha i mu na tobie zależy. - mrugnęła do niej.

Kamila

- Może i masz rację. - mówiła to, choć nie wierzyła zbytnio w to, co przyjaciółka do niej mówi. Potem poprosiła ją, by mogła zostać u niej na noc. Zgodziła się ?

candace

Jasne. I pewnie gadały do północy ;)
A Jennifer teraz jeszcze śpi.

Kamila

Bell za to jest rannym ptaszkiem, więc wstała i poszła w takich poczochranych włoskach do salonu, gdzie włączyła telewizor.

candace

Przewróciła się na drugi bok i zabolało ją ramie, więc sie wybudziła ze snu. Wstała i zeszła do salonu taka zaspana. Prawie by nie zauważyła Belli.
- Heeej. - przeciągnęła eeee i zakończyła ziewnięciem na jot. Poszła do szuflady i łyknęła tabletki przeciwbólowe.
- Jak się spało?

Kamila

Słysząc głos Jenny od razu zmieniła pozę. - Tak, a Tobie ? - zaczęła zastanawiać się, jak odwdzięczyć się przyjaciółce za nocleg.

candace

- Mi też się 'tak' spało. - wyszczerzyła się xd
- Tylko trochę ramię boli. - przysiadła się do niej i ja tam nie wiem co leciało w tv.

Kamila

Ale na pewno coś ciekawego, bo Bella nie ogląda byle czego. - Może coś nie tak z tą ręką ? Chyba powinnyśmy wybrać się do lekarza. - powiedziała stanowczo.

candace

Zaśmiała się. - Po prostu nie byle jaka rana, niedługo się zagoi i nie będzie znaku. Nie ma potrzeby odrazu gonić do lekarza. - powiedziała z uśmiechem. - Dzwoniłaś do Jacka? No wiesz ... powiedzieę mu gdzie jesteś. Żeby się nie martwił czy coś.

Kamila

Śmiała się razem z nią. A potem z nagla jej twarz straciła jakiekolwiek uczucia. - Wiesz co, chyba lepiej zadzwonię. - wstała i poszła po swoją komórkę. Po czym zadzwoniła.

candace

Wyłączyła telewizor i poszła zrobić śniadanie jakieś.

Kamila

Rozłączyła się i wróciła zła do Jenny. - Oj, ja miałam ci zrobić śniadanie. Pozwolisz, że zaoferuję swoją pomoc ?

candace

Nie zauważyła tego, że Bell jest jakaś rozłoszczona po tym telefonie, bo była akurat zajęta kojeniem pomidora.
- Możesz mi pomóc pokroić to i owo, bo myślę, że możemy sobie zrobić jakieś kolorowe kanapki. - uśmiechnęła się. - I jak z Jackiem?

Kamila

- Wspaniale. Zamierzam się wyprowadzić. Czy tobie i Jelly'emu nie będzie przeszkadzać towarzystwo moje i moja psa ? - mówiła dalej tak sucho i kroiła bez żadnych problemów warzywa.

candace

Zaśmiała się, znowu. - Przeszkadzać by nie przeszkadzało, oczywiście. Wręcz orzeciwnie. Ale myślę, że Jack by tam umarł z tęsknoty za Tobą, więc na twoim miejscu wolałabym nie próbować. - poszła wstawić wodę. - Co chcesz do picia?

Kamila

- Kawy. I mówię ci, trochę tęsknoty mu nie zaszkodzi. Wtedy nie będzie próbował wyprowadzić mnie z równowagi.

candace

Wzruszyła ramionami i zaczęła szukać kawy.
Tak sobie postanowiła w duchu, że się spotka z Jackiem. Coś ostatnio jest nie tak między Bellą, a nim.
A ona czuła się dziwnie 'odpowiedzialna' za ich małżeństwo.
- Może oglądnięmy sobie dzisiaj jakis pocieszny film, hm? Co Ty na to?

Kamila

- A wiesz, że chętnie bym obejrzała coś wesołego.