Dom Mary Cardon

Jazine

- Najogólniej, medycyna - odparła krótko, po czym zajrzała do lodówki - Herbata, ale bez mleka - odwróciła się stronę Jacka - mleczarz jeszcze nie dotarł - tu spojrzała na zegarek, wzruszyła ramionami i wlała wodę do kubków.

candace

Jamesa xd
- No jasne, bez mleka też może być. - wyszczerzył sie i zamilkł na chwilę. - To może lepiej będzie jak wypiszę czek ? - no bo tak jakoś przyszło mu do głowy.

Jazine

- I rzeczywiście myślisz, że go od ciebie przyjmę? A co jeśli okaże się nie mieć pokrycia... - odparła półżartem i postawiła dwa kubki na małym stoliczku - Z tym pieniężnym wynagrodzeniem to tylko żart - klapnęła obok niego - Noo... oprócz ogrodnika. Naprawdę jakiegoś chce - uśmiechnęła się szeroko.

candace

- Jakby nie było pokrycia to zawsze masz możliwość zniszczyć moje petunie na Hope Street. - zaśmiał się. - A ogrodnika, to jasne, nie ma problemu. Jak wrócę do domu to sie wszystkim zajmę.

Jazine

Przypatrywała się bąblowi który zawitał na szyi Jamie'go - Mam nadzieję, że nie jesteś uczulony... - tu szybkim ruchem wyciągnęła żądło, takie zboczenie zawodowe - ... na jad pszczeli - dokończyła i poszła po jakąś cytrynę, czy co tam się do takich rzeczy przykłada.

candace

A on siedział z taki wytrzeszczem i nic sie nie odzywał przez pare minut bo go zatkało. - Eee..em. Dzięki. - wykrztusił z siebie wreszcie i nadal byl zdziwiony xd.

Jazine

-Masz - rzuciła w niego cytryną - To powinno uśmierzyć ból. Swoją drogą aż dziw, że tego nie poczułeś. - upiła trochę herbaty i znów usiadła - To czym tak naprawdę się zajmujesz?

candace

Złapał cytrynę i zrobił to co miał z nią zrobić. - Public Relations. - wydusił z siebie i napił sie hebaty. - Mam firmę, ale narazie zrobiłem sobie długi urlop.

Jazine

- Od jakiegoś czasu też coraz rzadziej stawiam się w pracy - powierciła się trochę - taki urlop, tylko bez pytania.

candace

- Czyżby znudziło Ci się ratowanie życia innym? - zapytał i znowu sie napił hebraty. Bo on kocha herbatę *.* ale najbardziej z mlekiem.

Jazine

-Ależ skąd, szpital Fairview ma tyle ciekawych przypadków - oczywiście ironia - Na przykład, dwa tygodnie temu wykonałam niezwykle trudny i emocjonujący zabieg wycięcia wyrostka - zaśmiała się ładnie - Tu nic się nie dzieje, a przesiadywanie w pokoju lekarskim potrafi człowieka zmęczyć. - wsypała sobie jeszcze trochę cukru - Poranny trening? - zapytała nawiązując do wcześniejszych wydarzeń.

candace

- Tak jakby. - wzruszył ramionami. - A ja słyszałam, że w Fairview to raczej ciekawie jest. Wiesz, morderstwa, gałki oczne w ściekach i takie tam. - wzdrygnął się. - No to i w szpitalu powinno być coś więcej niż wyrostki do wycięcia. A tu klops. - wypił wkońcu tą herbatę.

Jazine

- Większą radość z takich przypadków mają pracownicy kostnic i sanitariusze wezwani po odbiór rannych. Nam pozostaje szycie i stwierdzenie zgonów. - wyszczerzał się i też dopiła herbatę.

candace

- Yhym. - mruknął i wstał tak jakby. - To ja juz nie chcę przeszkadzać. Dziękuje za herbatę i w ogóle. - złapał się za szyję. - Mógłbym wziąść Twój numer telefonu, żeby Cie powiadomić jak sie sprawa ma z ogrodnikiem i tak dalej? - zapytał uprzejmie.

Jazine

- Aa tak.. - Wyciągnęła karteczkę i nabazgrała swój numer - Daj znać co z szyją - ładnie pokazała ząbki.

candace

- Pewnie wszystko będzie okej. - też sie uśmiechnął i powędrował do drzwi. - To narazie, Mary. - pożegnał się z nią, wziął ze sobą rower i poszedł do domu.

[wychodzi]

Jazine

Zerknęła do skrzynki na listy, gdzie znalazła kolorową ulotkę. Z kawałka papieru można było wyczytać informację, o rzekomo niezapomnianym rejsie. Mary po paru wykonanych telefonach, była już pewna co do swojej obecności na statku.

Jazine

Owinięta ręcznikiem biegała po schodach, w górę i w dół. Wczorajszej nocy była tak zajęta studiowaniem podręczników, że zapomniała się spakować. Roztargniona wrzucała do walizki każdą rzecz jaka wpadła jej w ręce, co chwilę klnąc pod nosem.

Jazine

Wsiadła do taksówki i poojechała.

Jazine

Jest z powrotem.

Jazine

Upiła trochę z małej piersiówki i wdość niemrawym nastroju, poszła do szpitala.

Jazine

Przeglądała album podróżniczy, opierając go sobie na kolanach.
Kościstymi palcami przekładała kartkę za kartką.

Jazine

Ubrała się niczym polarnik, coby nie zmarznąć.
[Wychodzi]

Future Lover

Nowy dzień.
Chyba. W każdym razie tutaj przywiało tego okrutnika. Zapukał, a co.

Jazine

- Tak? - wychyliła się zza framugi.