Dom rodziny Cuddy - NA SPRZEDAŻ

miss.

Audrey uśmiechneła się do Sophie.
- Hi, jestem Audrey. - podała dziewczynie ręke i poszła tam gdzie jej wskazano xD
- Mam nadzieję, że ci nie przeszkadza to mówienie po imieniu? ja juz tak mam i do kazdego, zwłaszcza kogoś młodego, tak jak Ty, mowie po imieniu. Szkoda marnowac czasu na pana czy panią. - uśmiechneła sie szeroko XD ona ogólnie taka urocza i sympatyczna jest

Arno

- Jasne, że mi nie przeszkadza Audrey. - powiedziała z uśmiechem i nalała i sobie i jej grzanego wina do kubków - Ale taka młoda to ja już nie jestem. - roześmiała się.
- Miło mi. - uśmiechnęła się i usiadła przy stole.

miss.

- stara to jest Królowa Angielska... A chyba jeszcze jej wiekiem nie dorównujesz, co? Zresztą odrobina botoksu i od razu pare lat mniej. - uśmiechnęła się.

Arno

Roześmiała się.
- No jeszcze nie... mam "tylko" 43 lata. - powiedziała i napiła się wina.

miss.

Sie zdziwiła, bo myślała że jej młodsza XD ale nie było tego po niej widać XD
- No wiadomo że tylko... - uśmiechneła sie i napiła tego wina.
- Czym sie zajmujesz?

Arno

- Projektuję... modę...damską. - dziwnie to zabrzmiało; uniosła obie brwi z figlarnym uśmiechem i usiadły obie przy stole naprzeciwko siebie.
A Sophie poszła do siebie do pokoju. To ona była tą śmielszą siostrą a jak dotąd nikogo nie poznała.

miss.

- Naprawdę? Ale u kogo? Moda to mój konik, dlatego pracuję u Brooke. Clothes Over Bro's jeśli siedzisz w modzie to musisz ją znać. Dziewczyna jest dobra i rozkręciła niezłe imperium mody, i to zaraz po liceum.

Arno

- Aaa... to o tą Brooke chodzi. To jasne, że ją znam. Choć nie miałam okazji poznać jej osobiście. Ja pracuję u Kincaide'a. Chyba mi nie powiesz, że go nie znasz. Zaczynaliśmy of course w NY; a potem , że tak to ujmę...rozrośliśmy się. - mrugnęła przyjaźnie i napiła się czerwonego trunku...

miss.

- Znam znam oczywiście. Zresztą znam większość jak nie wszystkich którzy sie liczą w NY. Mój telefon pęka w szwach.[ - roześmiała się. - - bo jakby nie było, również jestem z NY. A nawet jestem rodowitą mieszkanką Manhattanu.

Arno

- No to nie do końca tak jak ja. A jednak się wybiłam. - uniosła obie brwi i dodała - Kto jak kto ale chyba jesteśmy obie dla siebie konkurencją...ale tylko w sprawach zawodowych... - roześmiała się i dodała - Przed nami gorący okres, prawda? Kolekcja wiosenna. - rozmarzyła się.

miss.

- O tak... chociaż już własciwie wszystko gotowe, zaraz będzie przecież niedługo będzie do sklepów wchodzić. No i mam teraz na głowie zorganizowanie kilku pokazów. - przewróciła ślipkami - - Konkurencja? No moooże tak, ale jakoś nigdy specjalnie nie widziałam, żeby np Oscar bardzo rywalizował z Laurent'em czy kims innym. Może sie do niech nie porównujmy, ale w modzie nie panuje aż taka zacieta rywalizacja.

Arno

- To racja. Ale stawka jest duża. W końcu moda to nie przelewki. Ubieramy kobiety prawie z całego świata - przynajmniej ich część i to od nich zależy kogo wybiorą i jakie będą nasze zyski. - przytaknęła ze swoim skromnym uśmiechem i napiła się winka hehehe.

miss.

- Zyski zyski zyski... - nie lubiła tego słowa, zwłaszcza gdy wchodzi w skład "zyski z mody"
- Kocham wydawać pieniądze na zakupach, ale nie lubie mysleć że leca one do kieszeni projektantów i całej tej maszyny. Wole myśleć że większość ludzi z tej branży robi to bo lubi. Dlatego pracuje u Brooke. Nie musiałabym tego robić, mogłabym teraz siedzieć w jakiejś knajpie na górnym Manhattanie i popijać martini. Ale mam cholerną frajde z tej całej pracy, a wiesz mi - nigdy nie lubiłam sie przemęczać. - zaśmiała się xDDD

Arno

- Akurat ja jestem bardziej typem pracoholiczki; ale to dlatego, że uwielbiam właśnie swoją pracę. Zawsze jest przyjemnie pomyśleć, że tysiące kobiet noszą suknię, którą to TY zaprojektowałaś. - uniosła brwi i uśmiechnęła się znad kubka pijąc winko z niego.

miss.

- Ja nie projektuje... znaczy kiedyś chce i tak dla siebie to robie ale nie ma tych ciuchów w kolekcjach. Ale co tam... mam 20 lat i jeszcze troche czasu. - też sie napiła.

Arno

- Rozkręcisz się, wiem to, bo siedzę w tym zawodzie od dobrych kilkunastu lat. Masz jeszcze czas. A czym ty się zajmujesz u Brooke? Z tego co po tobie widać to raczej nie jesteś zwyczajnym trybikiem, co? - uniosła brew.

miss.

- Zajmuje sie wszystkim... od organizacji pokazów i wszystkich innych spraw, doglądanie jak idzie praca nad kolekcją aż do tego że jestem kierowniczką jednego ze sklepów. Czyli dokłądnie robiłam wszystko. - zaśmiała się.

Arno

- Nie wszystko. - poprawiła ją z uśmiechem i wzięła łyk wina - Nie projektowałaś. - i uniosła tak zabawnie obie brwi.

miss.

- No nie, ale mówie że robie wszystko odnośnie organizacj.

Arno

Pokiwała tylko głową i się napiła.

miss.

Audrey jeszcze chwile pogadała, póxniej stwierdziła że sie zasiedziała. Dowiedziała sie o jakiś hotel i poszła sobie.

Arno

***Poniedziałek***

Wstała i zrobiła im wszystkim śniadanie.
- Sophie wstawaj bo się spóźnisz już pierwszego dnia! - wrzasnęła z uśmiechem.
Zaraz po zawołaniu matki z uśmiechem na twarzy i ubrana w ubranie , w którym będzie szła do szkoły zeszła na dół.
- Nie gorączkuj się. - uśmiechnęła się szeroko i usiadła do stołu.
- Julie! - wrzasnęła już zniecierpliwiona i uniosła brwi posyłając spojrzenie Soph. Zasiadła do stołu i chwyciła za kanapkę popijając ją kawą.
- What?! - odkrzyknęła schodząc po schodach na dół z totalnie rozczochranym czerepem i ubrana w koszulę nocną.
- I have terrible headache. - jęknęła i usiadła do stołu.

Arno

Ona już dawno wybyła do szkoły ubrana w czerwony sweter; spodnie do połowy łydek; rajstopy, jakieś lakierki i gruba kurtkę zimowąąą.

[wychodzi : Sophie]

A one se tam plotkowały przy TV.

Arno · Wysłany: Śro 19:30, 25 Mar 2009 Temat postu:

Brała kąpiel z bąbelkami i postanowiła, że zadzwoni do Audrey...więc wykręciła numer...