Wynajmowany dom

Granmor

Do środka domu wszedł Jeremy Piven ak. Doktor Steadman. W domu były zasłonięte okna więc panował pół mrok. Jeremy od razu po wejściu do mieszkania, zamknął za sobą drzwi na kilka zamków. Spojrzał na kamerę monitoringu i wtedy coś go zaskoczyło. Lampka kamery nie świeciła się, czyli jego goryle nie otrzymywali obrazu z wnętrza pokoju. Wszedł na krzesło i przyjrzał się kamerze, no tak. Kable były przerwane.
Zszedł i podszedł do fotelu, zza poduszki wyciągnął rewolwer. Wiedział że ktoś jest w mieszkaniu, otworzył drzwi z gabinetu. Tam siedział jego gość.

-Pozwoliłam sobie wejść. - oznajmił kobiecy, delikatny poniekąd głos.
-Powiedz mi coś nowego. - mruknął ciągle w nią wymierzając bronią. - Przecięłaś kable z kamery.
-Jeremy, przecież wiesz że Twoi ludzie by mnie zabili. - parsknęła śmiechem ciągle siedząc na obrotowym krześle. - Nadal pierzesz ludziom mózgi, co nie? Wmawiasz im że tego potrzebują a potem są Twoimi kukiełkami.
-Czego chcesz?
-Jesteś nowotworem tego miasta. Podobnie jak... jak mu to jest... Joe? Joe Kerr? Niezłe bydle.
-Ja i ten szaleniec nie pracujemy razem.
-Wiem, Jeremy. Ja wiem wszystko i lepiej byś o tym nie zapominał.
-Nie powiedziałaś mi czego chcesz. - warknął.
-Didn't I? - po angielsku brzmi lepiej, wstała z krzesła i po prostu wyszła z jego domu. A gdy wybiegł przed dom, nie było po niej śladu. Rozpłynęła się.

Future Lover

[Wchodzi]
Podśpiewywał sobie coś w stylu 'Jingle Bells, Shephard smells, Ghostface lost his knife..' xD Zapukał do drzwi.

Granmor

Jeremy otworzył, ale tam nikogo nie było.

Future Lover

-Piven.. Ale z ciebie Grinch.-Powiedział sobie tak, a był sobie w jakiejś kuchni się krzątał.

Granmor

-Witaj, Joe, Jack i każdy inny Mr. J. - zamknął te frontowe drzwi.

Future Lover

Skrzywił się
-Haj.. A gdzie... Gdzie wszystkie dekoracje, świąteczne..? Hm? Nie mów, że...-A teraz miał mine takiego przerażonego.
-Że nie lubisz świąt.

Granmor

-Uwielbiam święta, wtedy nawet takie Nic jak Ty ma ludzki głos. - oznajmił krzyżując ręce.

Future Lover

Zaśmiał się głośno.
-Oł maj.. Zawsze cie.. Lubiłem, więc.. Już pewnie słyszałeś o.. nowym szeryfie w mieście, hm?-Miał oczywiście na myśli Ann.

Granmor

-Nie jest taka nowa...ale rzeczywiście, przeszkadza w moich planach. - zgodził się niechętnie.

Future Lover

-Widzisz?-Pozwolił sobie usiąść.
-Już coś nas łączy.-Uśmiechnął się szyderczo, hihih xD

Granmor

-Przyszedłeś z czymś konkretnym? Nie mam czasu na bzdury. mlasknął lakonicznie.

Future Lover

-Takk... Tak, słuchaj.-Chrząknął.
-Siadaj..-Pokazał mu jakieś krzesło i czuł się jak u siebie xD

Granmor

Nie usiadł, zmarszczył tylko brwi. -Bo stracę cierpliwość klaunie.

Future Lover

-Właściwie to możesz stać.-Machnął ręką.
-Zacznijmy od tego, że... Znam wszystkie twoje plany i.. I tego w masce też.. Mniej więcej.-Podrapał się po brodzie.

Granmor

-Wiesz, możesz nie wiedzieć wszystkiego, klaunie. Ale faktycznie chyba plany wszystkich mają jeden mianownik. - zgodził się z takim powściągliwym uśmiechem.

Future Lover

-Właśnie.. Mamy tylko jeden problem...-Chyba oboje wiedzieli o co chodzi.

Granmor

-Który trzeba usunąć....zupełnie jak Jill Valentine.

Future Lover

-Czytasz w moich myślach, Dok.-i zrobił takie łihihihihi.

Granmor

-Masz jakiś scenariusz? - zapytał opierając się o jakiś filar.

Future Lover

Wstał i zaczął sobie chodzić po tej kuchni czy tam salonie.
-Zazwyczaj niczego nie planuje ale tym razem postanowiłem zrobić wyjątek... A więc.. Powinniśmy ją... Wrobić? To chyba dobre słowo.

Granmor

-Wrobić? - mruknął. -Mów dalej, klaunie.

Future Lover

-Na początku.... Chce mieć pewność, że się pojawi. Więc.. Musi zapanować chaos.

Granmor

-To da się załatwić. mruknął poprawiając rękawiczki.

Future Lover

-Tak sobie pomyślałem.... Będziemy potrzebować twojego... wynalazku.-Jeżeli uda mu się zabić Ann Shephard to... To bedzie sławny xD

Granmor

-Chcesz użyć go na kimś konkretnym by wywołać ten chaos? - zapytał podnosząc delikatnie jedną brew.