Dom Alice R. - NA SPRZEDAŻ

miss.

Zaśmiała się.
- to wpadnijcie kiedyś na kolacje... ciasta i pieczeń robię jeszcze lepsze. - uśmiechnęła się i odprowadziła go do drzwi.

Naomi/Missy

- Chętnie przyprowadzę tu żonę, by nauczyła się gotować. - zaśmiał się i zatrzymał się w drzwiach. - A lubi pani, peeeeer Alice, lubisz psy ?

miss.

- I psy i koty i wszystko inne z wyjątkiem robactwa.

Naomi/Missy

- To się pewnie szybko pani, raczej szybko się zaprzyjaźnisz z moją żoną. Do widzenia. - obrócił się wtedy i tak po prostu wyszedł.
[wychodzi Jack]

miss.

Alice włożyła ciasteczka razem z butelką dobrego wina do koszyczka i poszła odwiedzić sąsiadów, konkretnych sąsiadów.

miss.

Alice wstała wcześnie. I zajęła się organizacją dzisiejszej kolacji. Zrobiła listę zakupów i w ogóle. A później pojechała na zakupy.

miss.

Alice w drodze powrotnej wjechała do kwiaciarni i piekarni. Teraz zaparkowała swojego mercedesa na podjeździe i wypakowała wszystkie zakupy. Nalała sobie wina i przygotowała wszystko, łącznie z książką kucharską.

Arno

Podjechał pod ładnie wyglądający z zewnątrz dom, zaparkował i wysiadł z samochodu. Powoli podszedł do drzwi i zapukał. Rozbawiła go ta cała dzisiejsza sytuacja. xD Może jednak nie jest aż tak słaby w gotowaniu i się czegoś nauczy?

miss.

Rozbawiła? XD czemu?
Alice otworzyła drzwi i uśmiechnęła się.
- Wiesz, że zawsze chciałam zostać nauczycielką? może niekoniecznie gotowania, ale i to nie jest złe. - i napiła się wina. I nalała też go do drugiego kieliszka, który podała Nate'owi.
- Lepiej się gotuje. - dodała w ramach wyjaśnienia.

Arno

Uśmiechnął się wchodząc do środka.
- A więc kim jesteś poza tym, że jesteś genialnie gotującą dziewczyną? - zapytał i wszedł gdzieś tam do kuchni nieśmiało.

miss.

- Gospodynią domową. Prawie skończyłam farmaceutykę na Yale, ale tylko prawie. A ty? czym się zajmujesz? - wyjeła odpowiedni przepis i podała go Nate'owi.
- to dzisiaj zrobimy. I ciasto. ale jeszcze nie wiem jakie.

Arno

- Pracuję w agencji reklamowej. - uśmiechnął się i napił łyk wina - Wiesz, że porywasz się z motyką na słońce? - uniósł brew - Na dodatek ryzykujesz nieudanym posiłkiem. - usiadł na jakimś krzesełku okrakiem.

miss.

- Dlatego dzisiaj ja gotuję ty się uczysz. I na razie tak w bezpiecznej odległości. - uśmiechnęła się ładnie.
- A jak się czegoś nauczysz to będziesz błyszczał w towarzystwie. Na kobietach na pewno zrobisz pozytywne wrażenie i żona się ucieszy. - i wzięła wszystko czego potrzebowała. Porozkładała to na takich miseczkach jak Martha Stewart, tak żeby wszystkiego mieć odpowiednią ilość XD

Arno

- Nie mam żony. - uśmiechnął się i znów napił się wina.

miss.

- Naprawdę? - się zdziwiła XD bo jej nawet najmniejsza ilość wina rozwiązuje język, ale to nic i pijana też nie jest.
- Chociaż w sumie... wtedy nie musiałbyś gotować. - uśmiechnęła się i przedstawiła mu te wszystkie składniki.

Arno

- To nic nie zmienia, no chyba, że jakość posiłków, bo i tak nie gotuję. - uśmiechnął się i słuchał uważnie.

miss.

- Czemu? - i coś mu tam w międzyczasie trajkotała o tym gotowaniu i wzięła się za to przygotowywanie Xd

Arno

- Bo nie mam czasu, ochoty, umiejętności? - uniósł brew.

miss.

- W pierwsze nie wierzę, bo czas można znaleźć zawsze i przecież nie trzeba wybierać przepisów zabierających cały dzień. Na drugie niestety nic nie poradzę, a jeśli nie mach ochoty to i się nie nauczysz. A umiejętności zależą od chęci. - i coś tam robiła. i całkiem zgrabnie jej to szło i nawet ładnie przy tym wyglądała. Od czasu do czasu popijała wino.

Arno

Przyglądał się w milczeniu.

miss.

I zrobiła coś takiego, że przecięła sobie palec XD
- Ugh... tak nie należy robić. - uśmiechnęła się lekko i zaczęła szukać jakiegoś plastra czy co.

Arno

A on od razu rzucił się do pomocy.
- Gdzie masz jakąś apteczkę? - zapytał.

miss.

I znalazła.
- tutaj. - powiedziała jak już wyjęła koszyczek z plastrami, bandażami, lekami na blat.
- Pomożesz? Utniesz mi kawałek plastra/ - jedną ręką nie umiała, a drugą musiała przemyć, bo nawet jest przecięcie nie było duże to trochę tej krwi z niego wypłynęło.

Arno

Uciął kawałek wskazanego plastra, znalazł wodę utlenioną i stwierdził, że trzeba przemyć ranę.
- Uwaga, będzie szczypało. - powiedział i przemył jej to rozcięcie wodą utlenioną, po czym założył jej plaster na skaleczony palec kładąc swą łapkę na jej. xD

miss.

Nawet nie pisnęła, bo "trzeba tfardym być nie mientkim" XD
- Dziękuję.