Dom Paula Salvatore

Naomi/Missy

- Mediolan ? - spytał, bo myślał, że ona tam była.

Granmor

-Tak, mieszkałam tam spory czas. - mimowolnie zerknęła na zegarek i uśmiechnęła się.

Kamila

Zauważyła to, więc uznała, że przeszkadzają. - To my już może nie będziemy ci głowy zawracać, prawda Jenn i Jacku ? - zapytała ze znaczącym spojrzeniem posyłanym raz ku Jenny i raz ku Jackowi.

Granmor

-Nie musicie, nie mam żadnych wielkich planów. - odpowiedziała uprzejmie.

Kamila

- Ale my tylko zabieramy niepotrzebnie czas. Pewnie wolisz spędzić go z synkiem. Spotkamy się może innym razem ? Zawsze możemy umówić się na babskie zakupy. Jeśli chcesz... - nie dokończyła, tylko napisała na jakiejś kartce swój numer telefonu. Telefon Jennifer i Jacka również zapisała ? Bo jak coś to edytnę.

candace

Nie Jennifer nie trzeba, powiedzmy, że ustaliła jakoś, żeby ją Bell powiadomiła czy coś. - Naprawdę, zasiedzieliśmy sie trochę tutaj u Pani. Nie chcemy już przeszkadzać, a przecież zawsze możemy sie później spotkać czy też skontaktowac telefonicznie. - zrobiła znowu ten swój cukierkowy uśmieszek no i zbierała sie do wyjścia. Bo chyba już idą c'nie? :)

Kamila

Tak, idą. Bo choć Naomi nie ma, to i tak musimy jeszcze odegrać rozmowę naszych postaci. Tak więc pożegnali się wszyscy z Lisą i można tak nazwać, że siłą wyciągnęły Jacka i poszli. Ale gdzie ? Może zaczniesz ?
[wychodzą Jack, Bella i Jennifer]

Granmor

Lisa patrzy na nich przez okno z uśmiechem.
Mary podeszła do dziennikarki. - Powinniśmy się martwić? - zapytała spokojnym tonem.
-Nie, to tylko zwykły ciekawski komitet powitalny. Nie mamy czego się bać. - odpowiedziała posyłając uśmiech kobiecie. -Masz wszystko?
Mary skinęła głową. -Dzisiaj się tego pozbędziemy.
--świetnie. - odpowiedziała Lisa odsuwając się od okna.

Granmor

[Zapomniałem napisać przed przeskokiem więc...]

Był już środek nocy. Lisa siedziała ubrana w jedwabny szlafrok w fotelu obserwując płomienie w kominku. Siedziała tak popijając wino aż w końcu odłożyła na stolik kieliszek i wzięła do ręki sporą teczkę. Spojrzała na nią, uśmiechnęła się pod nosem po czym wrzuciła ją do ognia, po chwili teczka się już paliła.

Kamila

[wchodzą Bell & Jenn]
I zapukały.

Granmor

No i otworzyła ta cała niania. Spojrzała na kobiety zimnym wzrokiem i posłała tylko taki minimalny uśmiech. -Pani Kane nie ma w domu.

Kamila

- My nie przyszłyśmy do pani Kane, tylko do ciebie. - powiedziała, a żeby kobieta nie zamknęła drzwi to postawiła stopę między drzwi a framugę od nich.

Granmor

-Aha, świetnie. Proszę. - powiedziała z takim wymuszonym uśmiechem, jakby zeżarła cytrynę. xD

Kamila

Bella puściła jej przyjazny uśmiech z lodowatym spojrzeniem i zaczęła : - Wiesz, bo sąsiedzi zatrudnili mnie do opieki nad swoim dzieckiem i zgodziłam się. Tylko że nie mam bladego pojęcia o dzieciach, Jenny również. Pomyślałyśmy o tobie. Powiedz mi, jak można poskromić urwisa. - mówiła bardzo przekonywująco.

candace

Jenny stała z tym swoim uśmiechem z gazety na twarzy. - Rozumiesz, to dziecko jest strasznie rozpuszczone i trudno jest mu zaakceptować nowe opiekunki. - a w ogóle to stała tak bliżej Belli, bo bała sie trochę tej żylety xd

Granmor

-Dzieci są jak zwierzaki, Ty wyznaczasz granicę. - oznajmiła beznamiętnym głosem. -Jak dowie się czego mu nie wolno pod groźbą kary, nigdy tego nie zrobi.

Kamila

- Ale, jakie kary dawać na przykład ? - spytała, teraz to ona się bała tej kobiety.

Granmor

-To zależy od rodziców, czy wyrażaja zgodę na np. cielesne. - odpowiedziała tak złowroooogo .XDDDD

Kamila

- Ty popierasz takie kary ? - zdziwiła się, a raczej udała zdziwienie.

Granmor

-Popieram wszystko co kształtuje charakter, a teraz przepraszam..... muszę przygotować lekarstwa dla Pani Kane. - odpowiedziała spokojnie. -To straszne, ale gdy była w Mediolanie wykryto u niej stwardnienie rozsiane. Straszna choroba, dobrze że jednak ją wykryli zanim doszło do jakiekolwiek paraliżu.

candace

- o boże - szepnęła, bo ta choroba jest naprawdę straszna. Spojrzała z przerażeniem na Bell, nie spodziewała się tego, że Lisa jest na coś chora. I to tak poważnie.

Kamila

A ją to również przeraziło. - To straszne, jej mąż o tym wie ? - zapytała, ale głos jej się urywał.

Granmor

-Nie , nie ma pojęcia. Lisa nie chciała go brać na litość. - odpowiedziała beznamiętnym głosem. -Bóg zapłać że dziecko nie jest chore.

Kamila

- Ale on powinien o tym wiedzieć. - powiedziała stanowczo. Ona by nie mogła tego ukryć przed byłym mężem.

Granmor

-To już nie jego problem, ja obiecałam Pani Kane być z nią do momentu kiedy będzie w stanie z tym żyć. Póżniej, później pomogę jej umrzeć.