Pokój lekarzy

Granmor

<sex>

Sahem

Nudziło się mu, więc bujał się na krześle słuchając iPoda.
Co jakiś czas uderzał do rytmu laską w podłogę.

Jazine

- Cześć - rzuciła przechodząc obok Grega, po chwili przysiadła na krześle i zaczęła wiązać buty.

Sahem

Nie usłyszał tego "cześć", bo w uszach miał słuchawki. Wypiął jedną.
- Mówiłaś coś? - zapytał spoglądając na Mary.

Jazine

Zacisnęła mocniej węzeł - yy... Cześć - powtórzyła i uśmiechnęła się kącikiem ust. Wstała, zerknęła na buty i wyciągnęła z szafki słoiczek z kawą - Kawy? Spytała nalewając wody do czajnika.

Sahem

- Cześć? - zabrzmiało to bardziej jak pytanie, ale cóż...
- Nie słodzę - odparł, co w jego mniemaniu miał znaczyć "Tak, z chęcią się napiję". Chwilę później wyciągnął z kieszeni marynarki fiolkę z Vicodinem. Łyknął jedną tabletkę.

Jazine

Podejrzliwie zerknęła na fiolkę i mrużąc oczy, próbowała odczytać napis na etykietce
- Przeciwbólowe? - zmarszczyła nos i podała mu kubek.

Arno

Wbiegła do pokoju z rozwianymi włosami, torebką na ramieniu i kluczykami do wozu w dłoni...zaspała! A na dodatek cholernie bolała ją głowa.

Granmor

Przyszła zdenerwowana Jane, uśmiechnęła się do House'a bo go lubiła. -Mam dość, w tym szpitalu panuje niesamowity burdel, trzeba rozpisać nowy konkurs na szefa. - westchnęła przebierając się.

Arno

- Skoro masz aż takie złe mniemanie o tym szpitalu to może sama pomogłabyś w zarządzaniu... - warknęła na Jane - Do tej pory tylko podważasz moje działania. - potrzebowała kawy.

Sahem

/to Chloe jest szefem?

- Na nogę - odparł na pytanie Mary chowając do kieszeni fiolkę - Proponowałbym wyrzucić ze szpitala pacjentów. Od razu byłoby przyjemniej

Granmor

/no właśnie....

Jane udawała że nie słyszy komentarzu Chloe, bo to ulega dyskusji czy ona faktycznie nim jest. Zwróciła się do House'a. - Zacznijmy od po urazówki.

Arno

Wiedziała, że odrobinę przesadziła, jednak Jane także to robi.
- I'm...I'm sorry Jane. - powiedziała i wybiegła z pokoju; na tamtą reakcję wpłynęło wiele czynników; zarówno złe samopoczucie, ton Jane itd...

[wybiega]

Jazine

Upiła duży łyk kawy i uśmiechnęła się pod nosem
- No proszę, wreszcie coś ciekawego - powędrowała wzrokiem za Chloe.

Sahem

- To miało być ciekawe? - zapytał z nutką zawodu w głosie - Szkoda, że nie widziałyście mojej poprzedniej szefowej... - uśmiechnął się wrednie pod nosem.

Jazine

- Po tylu godzinach spędzonych na ciągłym wycinaniu wyrostków, nawet to wydaje się być zabawne - odstawiła kubek i skrzyżowała ręce na piersiach.

Sahem

- Wyrostków? - dawno już na oczy nie widział wyrostka... No, ale jakoś go to nie gnębiło. W końcu co go obchodzą nudni pacjenci...

Jazine

- Można tu spotkać jedynie wyrostki i rany postrzałowe. Wolę już jako taki zabieg, od wyciągania naboi za pomocą pęsety - przewróciła oczami - Wyobrażając sobie małą mieścinę, miałam nadzieję na zmasakrowane twarze i odgryzione nogi... Tymczasem czuje się jakbym znów była na stażu. - tu znów złapała za kubek - Ale przynajmniej kawa jest dobra - uśmiechnęła się ładnie.

Sahem

- I mają tu Vicodin - zauważył uśmiechając się krzywo. Rzeczywiście. Nadzwyczaj łatwo go tu dostawał. Nie znali go jeszcze. Bardzo dobrze.
Chociaż będzie musiał sobie znaleźć jakiegoś Wilsona, który by mu go w razie pogorszenia sytuacji przepisywał...

Jazine

- Bądź ostrożny, łatwo można się uzależnić - w końcu nie wiedziała o słabości Grega.

Sahem

- Jestem przecież lekarzem - jego zdaniem sam mógł sobie dostosowywać ilość potrzebnych tabletek - Uzależniony nie jestem i nigdy nie byłem - dodał po chwili.

Jazine

Zdziwił ją sposób w jaki zareagował Gregory - Po prostu uprzedzam, nie oskarżam Cię - odsunęła się o parę kroków.

Sahem

Nie miał zamiaru w nią rzucać laską. Od tego byli pacjenci i ewentualnie Wilson.
- A ja się nie tłumaczę - odpowiedział chcąc sprostować wszystko.

Jazine

- Jasne - obróciła się na pięcie, przysiadła na skrzypiącym krześle i zanurzyła usta w kawie.

Sahem

Już chyba wiedział kto mógłby być nowym Wilsonem. Ale przecież to była kobieta... I do tego niczego sobie...